Herb modlitwa
Ksiądz Robert od św. Józefa modli się za życzliwych gości tej strony.
Niech Pan wam błogosławi i ratuje od Złego.
"Pragnę miłosierdzia"
Oz 6,6  
Cztery części składowe Życia, w którym chcemy trwać: nauka Apostołów, modlitwa Kościoła, Eucharystia i wspólnota
Bądź pozdrowiony

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.


B oisz się wojny?
Z Panem Bogiem - marzec 2015

      " Bóg jest w was sprawcą i chcenia,
      i działania zgodnie z [Jego] wolą
"
      (Flp 2, 13)

    Czy wiesz, że ci, niektórzy z tych, co zabijają dziś chrześcijan, twoich braci i siostry, starych, młodych, dzieci i kobiety, nazywają nas „krzyżowcami”?
Jakie myśli przychodzą do ciebie, kiedy słyszysz, że jesteś „tym od krzyża”? Myślę, że św. Paweł by się z tego ucieszył. Nie tylko dlatego, że jak pisał w Liście do Filipian każda forma rozgłosu o Jezusie jest dobra (por. 1, 18). Apostoł głosił „naukę krzyża”. Był świadomy tego, że jest ona „głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie”, ale też „mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.” (1 Kor 1, 18) Doświadczasz tej mocy?
Oczywiście głoszenie „nauki krzyża” jest niczym innym, jak głoszeniem „Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan”, a dla ciebie i mnie, dla naszych parafii i narodów chrześcijańskich „mocą Bożą i mądrością Bożą” (por. 1 Kor 1, 23-25).
Kiedy o tym myślę, to lepiej ważę słowa, poprzez które w Imię Boga wzywam ludzi do głoszenia Chrystusa. Owszem, można jak pewni kaznodzieje trochę zafałszować obraz naszego Pana, żeby był bardziej „przyjazny w odbiorze”. Jezus nie potrzebuje jednak „nowego pijaru”. Ci którzy widzą w Jezusie miłego mówcę i cudotwórcą, który z dnia na dzień ma coraz więcej zwolenników i słuchaczy chyba nigdy nie przeczytali całej Ewangelii.
Zatem jeśli jesteśmy „krzyżowcami”, to jesteśmy mocni. Ci którzy niszczą Kościół boją się mocy Bożej, oczywiście nie świadomi tego, że walczą z Bogiem. Jezus o tym wiedział wisząc na krzyżu. Dlatego modlił się za tych, którzy „nie wiedzą co czynią” (Łk 23, 34).
Dobrze, mamy moc Ukrzyżowanego, moc Jego Ducha miłości. Jak mogę uaktywnić tę potencję, którą Pan składa we mnie? Trzeba między innymi pogodzić się z tym, że moje życie będzie zgorszeniem, że może i dla mnie samego, to do czego wzywa mnie Pan różnymi drogami będzie wydawać się głupie.
„Krzyżowiec” należy już nie do siebie, ale do Chrystusa. A świat uczy czegoś zupełnie przeciwnego. Mówi, że dojrzewanie człowieka prowadzi do pełnego „nieskrępowania”. Skażona intuicja młodzieży każe im z wiekiem coraz bardziej wchodzić w pseudo-świat użycia. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami.” (Ga 5, 24) Zrobiłeś już to kiedyś?
Jezus „ukrzyżował swoje ciało” na drodze realizacji planu Ojca, planu który jest zbudowany na zaufaniu do Syna Bożego i każdego z nas, że nie pójdziemy drogą samowoli. Ale po co krzyżować ciało? Po co odrzucać jego podpowiedzi? To jedyna droga, na której może się dokonać oddanie swojego życia pod kierownictwo Ducha Świętego.
Podążanie ku prawdziwemu życiu, które nie kończy się nigdy i nie niszczy człowieka, bo jest prawdziwe, podobne jest do wychodzenia z labiryntu. Nie można tu ufać intuicji ciała, trzeba znać serce Stwórcy. Inaczej grozi nam coraz większa samotność i frustracja, a w końcu śmierć serca. Jako „krzyżowiec” nigdy nie będę sam, bo „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża” (Ga 2, 19). Niestety razem też z Nim stałem się niechlubnie sławny jako głupiec i niebezpieczny „typ”.
Tyle jest dziś frontów walki z „krzyżowcami”, że aż trudno je wyliczyć i zliczyć. To też znak jakości naszego życia Ewangelią. Nikt z nas nie może się tym cieszyć, że tysiące uczniów Pana naszego ginie miesięcznie, dając nam świadectwo wiary. Ale też dalecy jesteśmy od nazywania ich głupcami.
Pomyśle jednak, czy nie podejmujesz na co dzień jakiś fałszywych, nieewangelicznych ruchów czy wypowiedzi w imię dobrego pijaru lub aby nie wszczynać „wojny”? Ale czy ty wtedy rzeczywiście jesteś z Chrystusem? Nie. I nie możesz za św. Pawłem powiedzieć: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie.” (Ga 2, 20) A to życie nigdy się nie kończy i ma żywe źródło w tym, który dał się „ukrzyżować”.
To wszystko oczywiście jest pewnym drogowskazem. Wielu z nas nie raz jeszcze upadnie, jak Piotr, który nie wiedząc o tym nawet usłużył Szatanowi, kiedy namawiał Jezusa „żeby nie przesadzał” (por. Mk 8, 33). Ale pamiętajmy, że kiedy unikamy trudów miłości zamazuje się nasze świadectwo i marnuje się „przekonująca moc miłości” (por. Flp 2, 1b). Dziękuję św. Pawłowi, który pokazał, że nigdy nie jest za późno, że prawdziwie uwierzyć.


W arto umrzeć, aby żyć
Z Panem Bogiem - luty 2015

      " Człowiek osiąga usprawiedliwienie nie
      przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków
      lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa
"
      (Ga 2, 15)

    Poszukujemy Jezusowego stylu życia. Tak, jest to bardzo ważny. Dlatego luty zaczęliśmy z Matką Bożą Gromniczną, z świecą chrzcielną w ręku, by w świetle Jezusa zobaczyć nasze życie i otaczający świat. Pięknie pokazują nam to też święci, zawsze patrzącym z Bogiem i po Bożemu.
Nie zapominajmy jednak tego, co pokazuje nam św. ewangelista Marek już kolejnego dnia, 3. lutego. Jezus jest nie tylko naszym Nauczycielem. On ma moc nas uzdrawiać. Niektórzy z nas, aby być z nim więcej pojadą w lutym na oazę lub inne rekolekcje. Inni, na przykład uczniowie, będą uczęszczać na spotkania rekolekcyjne w kościele. To dobrze, ale pamiętajmy o tym, że wszystko ostatecznie będzie się działo według naszej wiary, czyli na ile w danych ćwiczeniach duchowych będziemy przybliżali się do Jezusa, na ile pogłębi się w nas przylgnięcie do Niego. Jak uczył nas Benedykt XVI podczas Światowych Dni Młodzieży w Madrycie przed kilkoma laty trzeba przylgnąć do Mistrza w trzech wymiarach:
1. intelektem – zmierz proszę, ile czasu dziś myślałeś o Jezusie, a potem jak długo myślałeś jak Jezus;
2. uczuciami – czy próbowałeś zachwycać się tym, czym zachwyca się Pan lub zapłakać nad tym, nad czym On płakał? Nie bój się.
3. wolą – ile dziś wykonałeś czynności, dlatego że Ona tak, a nie inaczej chciał? Czy innym życzysz spełnienia osobistych marzeń czy woli Ojca?
Nie da się oczywiście wydoskonalić jednego z tych wymiarów niezależnie od pozostałych. Wszelkie postanowienia typu: najpierw poczytam o Nim prze rok, a potem będę Go naśladował nie mają sensu.
Dawno już słyszałeś, że Jezus przez świętą siostrę Faustynę Kowalską przypomniał nam dawny zwyczaj Kościoła, by w godzinę śmierci Jezusa na krzyżu zjednoczyć się z Jego sercem, czyli zwrócić się do Ojca z miłością w modlitwie psalmów za grzeszny świat. Życzę ci tego, żebyś mógł coraz bardziej wchodzić w piękna postawę św. Pawła, który po latach pracy nad sobą, po latach miłości do Boga i bliźnich, po latach wchodzenia w życie Jezusa, Jego sposób odczuwania, myślenia i w Jego dzieła, mógł napisać: „teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 19b). By zrozumieć to ostatnie zdanie, trzeba pamiętać o tym, co pisałem wyżej, że wiara to przylgnięcie w trzech wymiarach do Jezusa. Już sam fakt, że św. Paweł, Nauczyciel Narodów, określił w tym passusie Pana słowem Chrystus powinno nam mówić o aktywnym życiu Jezusa w nas, jako tego, który namaszczony Duchem Świętym pełni plan Ojca.
Co musi się stać, żebym mógł ruszyć w taką drogę życia Pana we mnie? Bezpośrednio przed cytowanym fragmentem natchnionego przez Boga listu Apostoła czytamy, że autor został „razem z Chrystusem przybity do krzyża” (Ga 2, 19b).
Co może być tym krzyżem? Kto mnie przybije? Czy to jest konieczne? Niestety świat, który błąka się po bezdrożach samolubstwa, miłości siebie samego, nie toleruje tych, którzy pełnią wolę Bożą, to znaczy realizują Jego dzieła. Gdyby Jezus jak wielu Żydów skupił się tylko na literalnym przestrzeganiu dekalogu i innych przepisów, nie zabili by Go.
Ale czy można wyobrazić sobie Jezusa lub Jego ucznia, który dba jedynie o własne poprawne życie? Świat myśli, że krzyżem nas uciszy, a tu ze śmierci rodzi się Chrystus w nas. Amen.


Chcesz być w sercu Kościoła?
Z Panem Bogiem, styczeń 2015

      "Jeszcze raz powtarzam: radujcie się! "
      (Flp 4, 4b)

    Doczekaliśmy się. Bóg się rodzi. Okres Bożego Narodzenia rozpoczęty. Spójrzmy na ten czas, na poszczególne jego elementy, aby spróbować niczego nie przeoczyć.
Już sama uroczystość, którą nauczyliśmy się nazywać Bożym Narodzeniem nosi oficjalną nazwę Uroczystości Narodzenia Pańskiego. Tak, Bóg się rodzi, to prawda, ale teraz ważne jest dla nas, że to nasz Pan. Widzę Go. Przyszedł. Trzeba, abym Go słuchał, a nie tylko czcił. Młody człowiek powie: ja tam będę słuchał rodziców, bo oni mnie żywią. Czy na pewno? To Bóg nas karmi, a poza tym Jezus mówił, że dla Synów Bożych „pokarmem jest pełnienie woli Ojca”, Boga Ojca (por. J 4, 34).
Już w drugim dniu Oktawy Narodzenia Pańskiego patrzymy ze św. Szczepanem, który był człowiekiem „pełnym wiary i Ducha Świętego” (Dz 6, 5). Był od nas lepszy? Nie. Może jednak miał więcej pokory by uznać, że jednak trzeba otwierać się na Ducha Świętego i napełniać Nim, bo bez Niego człowiek jest pusty.
A potem w sobotę,w trzeci dzień Oktawy, świętujemy ze św. Janem Apostołem i Ewangelistą. Że tez jemu się chciało na starość pisać Ewangelię. A ja, czy chcę kolejny dzień, miesiąc i rok pisać Ewangelię swoim życiem? Tamta, napisana umęczoną ręką umiłowanego ucznia Pana przynosi owoce. Pan mówi do ciebie i do mnie: „nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał” (J 15, 16).
W niedzielę wielkie święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa. Z Nimi uczymy się prostej drogi do domu Ojca w niebie. Chcemy się uczyć ich cnót, cnót rodzinnych. Ciekawe, kto dziś potrafi odróżnić cnotę osobistą od rodzinnej? Przykład? Choćby to, że jak widzę mamę, to myślę o tym, żeby się z nią pomodlić i myślę w czym mogę ją dziś uczcić? Tak to łatwo przychodzi, bo to cnota, zdobyta na prostej drodze małymi krokami miłości.
Nie przegapmy też ósmego dnia Oktawy, Uroczystości Bożej Rodzicielki Maryi. Jak wielu dziś ludzi nie czci Maryi. Też ten dzień wielu przesypia, bo świętowali „nowy rok”. Zbawienie, życie wieczne mamy dzięki Niej. Dzięki Niej jesteś Synem Bożym. Oglądasz Oblicze Boga.
Po tzw. drugiej niedzieli po narodzeniu Pańskim, w którą modlimy się o objawienie Bożej chwały wszystkim narodom, czeka nas uroczystość Objawienia Pańskiego. Nie zapomnijmy wtedy podziękować Bogu za tych, którzy kiedyś uwierzyli, że również Słowianie są powołani do Życia w Duchu Świętym i ogłosili nam tę dobrą nowinę, a także za tym, którzy dziś w ciebie i mnie wierzą i pomagają w nawróceniu. Jeśli chcesz to wszystko zobaczyć, to musisz się trochę nachodzić jak mędrcy ze wschodu. Trochę się gubisz w drodze? Spójrz na Maryję, Gwiazdę Nowej Ewangelizacji, to nic nie kosztuje.
Święty czas narodzenia Pana zakończymy jak zawsze w niedzielę po Objawieniu Pańskim, czyli w święto Chrztu Pańskiego. We wszystkich niemal nazwach brzmi to Jezusowe panowanie. Oby też w naszym życiu to był stały, choć nie nudzący ton. W dzień Chrztu Pana modlimy się z całym Kościołem, abyśmy jako przybrane dzieci Boże zawsze żyły w miłości Ojca Wszechmogącego. Wiadomo, że On nas nie przestanie kochać. Modlimy się, aby prawdziwe Życie na wzór miłości Ojca było w nas i z nas dla braci. Amen.


N iczym dobry Samarytanin
Z Panem Bogiem - marzec 2014

      " To dążenie niech was ożywia... On ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi "
      (Flp 2, 5a.7a)

    Cieszę się, że żyję w czasie, kiedy wielu ludzi wokół mnie jest na bieżąco z nauczaniem Ojca świętego. Dzięki temu doświadczam swoistego "doppingu" i wsparcia. Cieszę się także z tego, że mamy tak dogodny dostęp do myśli papieża. Oby wszyscy ludzie na świecie mieli go pod dostatkiem. Niestety, tak wiele milionów ludzi nawet nie zna wartości jego urzędu i posługi. Myślą, że jest Głową Kościoła lub traktują Go jako szefa państwa watykańskiego czy zręcznego ambasadora środowiska katolików. Dla mnie Ojciec Święty Franciszek jest świątobliwym choć na wskroś ludzkim kanałem docierania do mnie myśli Bożych, na których budując swoje życie czuję się bezpiecznie.
    Papież Franciszek w swoim Orędziu na Wielki Post 2014 r. napisał: "Wielki Post to czas ogołocenia: dobrze nam zrobi, jeśli się zastanowimy, czego możemy się pozbawić, aby pomóc innym i wzbogacić ich naszym ubóstwem. Nie zapominajmy, że prawdziwe ubóstwo boli: ogołocenie byłoby bezwartościowe, gdyby nie miało wymiaru pokutnego. Budzi moją nieufność jałmużna, która nie boli". Spróbujmy odpowiedzieć na ten apel Ojca Świętego.
    Ci, którzy znają cały tekst orędzia wiedzą, że w tym wspomaganiu innych i ubogacaniu chodzi o naśladowanie postawy samego Pana naszego, Jezusa. On stał się człowiekiem. Podporządkował odtąd wszystko w swoim życiu naszemu dobru. Taka jest Jego miłość. A ja się jeszcze boję pójść tą drogą, podporządkować wszystko miłości do innych. Jeśli Bóg nie zainterweniuje, to nadal będę raczej skłonny pozostawić coś dla siebie, nawet modlić się i uczestniczyć we Mszy św. trochę z myślą o sobie. A jednak w miłości jest coś, co mobilizuje, niemal zmusza do radykalności. Przecież już dzieci wiedząc, że jeśli rodzice chcą je kochać, to muszą to podjąć o każdej porze i w każdych okolicznościach. Tak stają się obrazem Boga, który jest Miłością.
    Oddając wszystko Bogu Jezus stał się ubogim i na tej jedynej możliwej drodze nas ubogacił. Staliśmy się dziećmi Boga i przez to dziedzicami wszystkiego, co do Niego należy. Szatan bardzo walczy o to, żebyśmy nie wierzyli, choćby w możliwość naśladowania przykładu Jezusa. Dlatego bardzo się cieszę z nadchodzących kanonizacji. Nie zapominajmy nigdy, że przez wyroki Opatrzności Bożej nasz Zbawiciel włączył się w Boże dzieło odpowiedzialności za Lud Boży - Kościół będąc zwyczajnym cieślą. Pierwszy Piotr był rybakiem pochodzącym ze wsi Betsaida, bł. Jan Paweł II - aktorem, synem księgowego polskiej armii, a bł. Jan XXIII synem biednych rolników z górzystych terenów północnej Italii. Ale prawdziwe ubóstwo ich wszystkich, jak wskazuje papież Franciszek w orędziu na Wielki Post, polega na sposobie, "w jaki Jezus nas kocha, w jaki staje się naszym bliźnim, niczym Dobry Samarytanin, który pochyla się nad półżywym człowiekiem, porzuconym na skraju drogi" (por. Łk 10,25 nn). Jest ubogi - służy nam, bo jest Synem tego, który nas kocha. W ten sposób też zaprasza nas, byśmy tak kochali innych, a w ten sposób stawali się również synami Boga.
    Ta miłość do bliźnich będzie bolała. Papież nazywa ją wtedy prawdziwym ubóstwem, prawdziwą jałmużną. Czy mnie jałmużna boli? Nie chodzi o jakiś chwilowy żal, ale o bóle towarzyszące na co dzień rodzeniu się nowego człowieka we mnie. Dziękuję Ci, Ojcze, za trudny, ale niezbędny do życia dar tego bólu i proszę za bł. Janem Pawłem, byś przymnażał nam pięknej wyobraźni miłosierdzia. Dobrze nam zrobi.
    Z papieskiego orędzia na Wielki Post 2014 r.:
* Nędza to nie to samo co ubóstwo; nędza to ubóstwo bez wiary w przyszłość, bez solidarności, bez nadziei.
* Możemy wyróżnić trzy typy nędzy. Są to: nędza materialna, nędza moralna i nędza duchowa.
* Nędza moralna czyni człowieka niewolnikiem nałogu i grzechu. To też zagubienie sensu życia, utrata perspektyw na przyszłość, utrata nadziei.
* Nędza duchowa nas dotyka, gdy oddalamy się od Boga i odrzucamy Jego miłość; jeśli sądzimy, że nie potrzebujemy Boga, który w Chrystusie wyciąga do nas rękę, bo wydaje się nam, że jesteśmy samowystarczalni.


I dziś potrzeba kanonu postępowania
Z Panem Bogiem - styczeń 2014

      " Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. "
      (Łk 1, 53)

    Choć minął już czas na podsumowanie minionego roku, moje myśli dalej są pełne wdzięczności dla Pana za to, co dał przez te dwanaście miesięcy. Najbardziej odczuwam potrzebę dziękczynienia za dar modlitwy, ponownego pełnego serdeczności zaproszenia do przebywania z Nim. W przestrzeni modlitwy dokonuje się moje leczenie do miłości. Tam też odzyskuję harmonię pomiędzy myślami a rzeczywistością. Choć to oczywiście nie jest nic odkrywczego, to jednak chcę dzielić się przekonaniem, że Rok Wiary był faktycznie "strzałem w dziesiątkę". Nie sądziłem, że może się we mnie dokonać odnowa przyjaźni z Jezusem. Chcę nadal coraz bardziej lgnąć do Niego każdego dnia i w każdej godzinie.
    Dzięki przemianom zachodzącym we mnie, coraz lepiej widzę co jeszcze w moim życiu nie jest konieczne, co można usunąć, żeby było więcej czasu i siły na to, co rzeczywiście jest wartościowe, czego pragnę, aby lepiej kochać. W tym czasie pociechy Bożej łatwiej było też Panu pokazywać mi moją nędzę. Pogłębiona świadomość moich wad i słabości nie przybiła mnie. Dziś pytam sam siebie, czy będę dość wytrwały, by tę wiedzę wykorzystać. Oczywiście świat się beze mnie nie zawali, ale chcę zbierać z Panem, aby mu chociaż nie przeszkadzać. Dźwięczą mi w uszach i sercu słowa Jezusa, który mówił, że jeśli nie zbieram z Nim, to rozpraszam (por. Mt 12, 30). Z podziwem będę patrzył również w kolejnym roku mojego życia na to, jak buduje swoje Królestwo. Wszystko to co mówił sprawdza się. Widzimy wszyscy, jak Kościół wznosi się wszędzie tam, gdzie z wiarą przyjmuje się papieża jako skałę, w życiu rodzinnym czy wspólnotowym. Z radością wspominam teraz tych wszystkich, o których wiem, że nie zaniedbują słuchania Piotra i starają się otwierać na dar nowego życia według jego nauki. Myślę, że mija już czas trudny dla Polaków, kiedy to tęskniliśmy za papieżem słowiańskim, "naszym" jak go nazywamy.
    Uważam, że nie jest błędem szczególna cześć dla bł. Jana Pawła II, jeżeli idzie z nią w parze szczególne rozważania jego nauki, stosowanie jej, głoszenie jej i wzorowanie się na jego umiłowaniu Jezusa i Kościoła. Cieszymy się też wielością Polaków, których wyniósł do chwały ołtarzy, ale to też nas zobowiązuje do ciągłego czerpania z ich myśli i przykładnego życia. Niestety nie brakuje takich, którzy nawet nie potrafiliby ich wymienić, choćby tych kanonizowanych.
    A przecież i życie wielu z nas staje się jakby kanonem dla naszych dzieci, czy to zrodzonych, chrzestnych czy duchowych. Nie jest możliwe przekazywanie życie bez dawania przykładu. Owszem, nie chodzi o to, żebyśmy odgrywali jakąś rolę, wykonywali gesty, wypowiadali słowa, które wypada, ale żebyśmy ukształtowani przez Pana na narzędzia Jego pokoju żyli według Ducha, który wciąż w nas działa, szczególnie w sakramentach.
    Czasem zastanawiam się, czemu tak walczymy o to częste uczestnictwo w tych siedmiu odsłonach życia Jezusa dziś, jakimi są sakramenty święte. Wtedy przypominam sobie, ile we mnie się dokonuje, kiedy wchodzę w tę świętą strefę Bożej miłości.
    Nie wiem, co dokona we mnie Bóg w Trójcy Jedyny w rozpoczynającym się roku. Nie mogę się doczekać nowych wyzwań, spotkań z ludźmi. Każde z nich będzie jakby kolejnym ciosem dłuta Bożej łaski, które mnie kształtuje i przygotowuje do życia w niebie. Obym tylko nie dał się światu beznadziejnej konsumpcji i pysznej samowystarczalności. A może to będzie już ostatni rok tu? Tak czy inaczej, chcę kochać. Panie, ześlij na mnie swojego Ducha. Pragnę służyć. "Niech mi się stanie według Twojej myśli i planu (por. Łk 1, 38).


C zy warto podjąć głębszą formację duchową?
Z Panem Bogiem - wrzesień 2013

      " Bóg może zlać na was całą obfitość łaski "
      (2 Kor 9, 8)

    Znajdą się pewnie znów tacy, którzy zapowiadać będą jesienną depresję, a ja z radością oczekuję września. Będzie to z pewnością trudny miesiąc dla tych, którzy kochają Polskę, nie tylko przez wspomnienia, ale i przez to co nowe. Oby jednak to, co się wydarzy, było nowe. Chodzi mi o tę prawdziwą nowość, którą przynosi Jezus Chrystus, nowość świeżą, orzeźwiającą i życiodajną.
    Którędy wiedzie droga do nowości wrześniowej, nowości Jezusowej? Otóż Polacy w wakacje nie przeżywają czasu wolnego od Boga, a raczej dużo w tych miesiącach z Nim przebywają. Wielu z nas i w tym roku brało udział w rekolekcjach zamkniętych, dniach skupienia, pielgrzymkach organizowanych wspólnie i indywidualnych, pieszych i innych. I dobrze, że tak było. Dodajmy za Nauczycielem Narodów, św. Pawłem: "Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie." (2 Kor 9, 6). Oczywiście nie chcemy zbierać dla siebie, ale dla Pana. Nie chcemy dołączać do grona duchowych egocentryków. Wolimy zbierać z Jezusem (por. Łk 11, 23b). Chcemy kochać, bo to jest sens życia, to podpowiada nam serce, o ile jest podobne do Serca Jezusowego. Prosiliśmy o to podczas nabożeństw przez cały czerwiec i staraliśmy się otwierać na ten dar w gorących letnich miesiącach. Dlatego ruszamy z odwagą w dalszą drogę bezinteresownej miłości. Dołączamy w ten sposób do wielu wcześniejszych pokoleń uczniów Jezusa, którzy słyszeli słowa św. Pawła: "Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg. A Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając wszystkiego i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre dzieła." (2 Kor 9, 7-8). Prośmy Go o to. Przygotowujmy się na to przez wytrwałą duchową formację serc. Bo największym możliwym bogactwem człowieka jest udział w dobrych Bożych dziełach. To wielka łaska, której na dodatek nie da się posiadać samemu. Jakże to jest piękne.
    A czy każdy z nas już w dobrych Bożych dziełach uczestniczy? A może są jeszcze tacy, którzy nie dowierzają jeszcze, że Bóg chce się nimi posługiwać, albo zwyczajnie nie potrafią usłyszeć Jego głosu, który wzywa po imieniu do konkretnych działań? Pewnie każdemu z nas czegoś jeszcze brakuje z odwagi i prostoty serca Maryi, która nie wahała się stać uczennicą swego Syna. On uczy wciąż swoich uczniów pełnienia dzieł przygotowanych przez Ojca, do wykonania, dla których stwarza nas wciąż w Chrystusie (por. Ef 2, 10). Temu służą szkoły duchowości chrześcijańskiej, która co warto podkreślić nie jest tylko sztuką modlitwy, a już na pewno nie tylko indywidualnej. To jest właśnie odkupienie - wyrwanie ze szponów beznadziei, bezsensu, depresji i bezowocności.
    Gdyby ludzie wiedzieli o tym i żyli tym, nie mieli by kłopotu z szatańską pokusą myślenia, że są choćby przez chwilę nie potrzebni. Raczej ich serce drżałoby na samą myśl, że mogliby zawieść ukochanego Ojca swoją bezczynnością i marnowaniem czasu na prywatę. I z pewnością z większą ochotą biegliby przy każdej okazji na Mszę św., bo to największe ze wszystkich dzieł Bożych, w których niemal każdy z nas ma przywilej uczestniczyć. Nie każdy, bo wielu chorych lub uwięzionych chwilowo lub na trwałe jest pozbawionych tej radości. Podczas Eucharystii Bóg nas stwarza nowymi, powołuje i jednocześnie z nami współdziała. To dzieło Bożej Rodziny, w której my jesteśmy przybranymi dziećmi Najwyższego.
    Polacy byli zawsze szczególnie eucharystyczni, wyćwiczeni we współpracy z Bogiem. Dlatego całe dzieje Polski, a szczególnie wrzesień obfitują we trudne wyzwania miłości. Tak będzie i w tym roku. Ruszajmy zatem z nadzieją na miłość naszą do ludzi i Boga do nas, bo "radosnego dawcę miłuje Bóg".


P ragniesz być sytym?
Z Panem Bogiem - sierpień 2013

      " Mój Zbawca...
      wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej... Wszechmocny
"
      (Łk 1, 48)

    W ostatnim czasie mam wiele radości z towarzyszenia mężczyznom i kobietom w indywidualnym przygotowaniu do sakramentu bierzmowania. Obserwuję w nich pozytywne zmaganie naznaczone nadzieją na lepszą przyszłość. Owszem, mam też w sercu obawę o to, czy wystarczy im mądrości, żeby w chwilach prześladowania ze względu na ich wierności Bogu (por. Mt 5, 10) oprzeć się pokusie rezygnacji lub wędrówki na skróty. Jednakże ten lęk jest tylko echem mojego niedowiarstwa.
    Cieszę się, że rośnie liczba świadków Chrystusa, którzy dzięki osobistemu doświadczeniu wiedzą, czym jest prawdziwa wiara chrześcijańska (nierozłączna z osobistym przylgnięciem do Jezusa), czym jest codzienne obcowanie ze słowem Bożym, na czym polega pogłębianie wiary w życiu dorosłego człowieka, czym są trud i pociecha towarzyszące zmaganiu o życie według usłyszanego słowa podczas spotkania z Panem. Potrzebujemy bardzo wielu takich gorliwych świadków. Coraz trudniej dziś znaleźć dobrego kandydata na chrzestnego.
    Marzę o tym i staram się modlić o to, żeby w Polsce, także w moim rejonie, były grupy miłośników Chrystusa, które podejmą misję fachowego, gorliwego i solidnego przygotowania dorosłych do bierzmowania. W wielu elementach zadanie to przypomina przygotowywanie dorosłych do chrztu, jeśli weźmiemy pod uwagę nie sam obrzęd chrztu świętego, ale rzeczywistość życia kierowanego przez Ducha Świętego, którego bramą jest zanurzenie się w śmierci Jezusa, jedynego Zbawiciela i przyjęcie Go jako swojego Pana. Oczywiście owoce tej posługi będą trwałe, jeśli bierzmowany będzie miał przy sobie nominowanego lub przynajmniej faktycznego Świadka Chrystusowego. W Prawie Kanonicznym bł. Jana Pawła II, które z niewielkimi zmianami nadal obowiązuje, pod względem wymagań, kandydat na Świadka bierzmowanego nie różni się niczym od chrzestnego.
    W Ewangelii według św. Mateusza czytamy, że szczęśliwi są ci, "którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni" (Mt 5, 6). Jeśli ktoś żyje pragnieniem wierności we wszystkim Panu, Jezusowi Chrystusowi, doświadcza coraz pełniejszego nasycenia. Czemu zatem mamy tak wiele grzechu wokół i w nas, skoro wszyscy nie znosimy pustki w sobie?
    Trzeba nam wierzyć i głosić innym Ewangelię o Bożych planach, o Bożej woli i owocach życia według Ducha. Wciąż wielu ich nie zna, choć bardzo ich pragną. Nie wolno o Bożych planach dla naszego życia nawet myśleć ze smutkiem, przygnębieniem, a tym bardziej mówić w ten sposób. Boże wskazania są wielkim darem Ojca. Ileż smutku jest w człowieku, który nie wie co ma robić? Stara się robić, to co uważa za słuszne, a mimo to brnie coraz bardziej w ciemność. Ludzie go chwalą, a on ma coraz bardziej szare, a niekiedy nawet czarne myśli o życiu i przyszłości.
    Ja wierzę, że "wiosna Kościoła", którą przeżywamy zaowocuje pięknie w lecie przyszłego czasu. Czeka nas pewnie trochę wiosennych burz, a może i powodzi czy pożarów po drodze, ale nie martwię się tym. Ojciec wie, co dla nas jest dobre. Jeśli nuty tego artykułu wydają ci się zbyt optymistyczne, to może już czas na solidną letnią spowiedź w sakramencie pokuty, albo na solidne rekolekcje, celem nawrócenia serca, by widziało jak Maryja, wielkie dzieła Boże, które czyni Wszechmocny (por. Łk 1, 49), bo szczęśliwi "czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą." (Mt 5, )
    Niech Duch Święty nas umacnia i prowadzi, a kandydatom do bierzmowania doda męstwa i jeśli trzeba to i pociechy na trud płynięcia pod prąd obyczajom swojego środowiska i nabywania Bożych cnót.


K apłan - przyjąć czy odrzucić?
Z Panem Bogiem - lipiec 2013

      " Pan jest ze mną, Pan mnie wezwał, Pan dał mi obietnice. "
      Papież Franciszek - poranna homilia eucharystyczna 25.06.2013

    Po miesiącu poświęconym Sercu Pana Jezusa nadszedł czas na otwarcie się na laskę upodobnienia naszego serca do serca Bożego. Co to znaczy? W sercu podejmujemy najważniejsze, ważne i codzienne decyzje. Oczywiście, jeśli jesteśmy wolni. Chcemy podejmować je podobnie jak Pan, według tej samej hierarchii wartości, zjednoczeni pod względem celów i szczegółowych środków, potrzebnych do ich realizacji. Na drodze zbliżania się do Jezusa pod względem służby Bogu, spotykamy podobnych sobie siostry i braci. To nic dziwnego, ponieważ Bóg chce, aby nasza jedność z Jego Synem dokonywała się w Kościele i poprzez Kościół. Już będąc dziećmi przekonaliśmy się, że aby współdziałanie mogło być twórcze, potrzebni są Ci, którzy dzięki otrzymanym od Boga talentom będą mogli innym przewodzić, Dlatego choć w Kościele Nowego Przymierza jest jeden Pasterz, to wyznacza On dla każdej wspólnoty Jego uczniów i z Nim razem służących Ojcu, tak zwanych starszych, ( z gr. presbiteroi) potocznie księży. Od początku dziejów Kościoła wszyscy uczymy się z trudem przyjmowania zwierzchników. Jest nam o wiele łatwiej kiedy są święci, bo mniej widoczne są dla nas ich słabości i wady, ale też i trudniej, bo bywają wobec nas bardziej wymagający. W ostatnim czasie Kościół obfituje w takie wydarzenia: zmieniają się Papieże, przeżywaliśmy zmianę ordynariusza (głównego zwierzchnika diecezji), w najbliższym czasie otrzymamy od Pana nowego biskupa współpracownika naszego arcypasterza.
    Na czym miałoby polegać przyjęcie kapłana? Na to pytanie możemy odpowiadać w różny sposób. Spróbujmy uczynić to w aspektach, które są dla nas szczególnym wyzwaniem, Kiedy chcemy przyjąć nowego "starszego", pamiętajmy że Pan będzie chciał mówić przez Niego do nas Nie oznacza to, że będzie nieomylny. Nie mniej jednak .jego słowa powinny być dla nas szczególnie ważne przy odkrywaniu Bożych planów wobec nas i naszych rodzin. Przyjmijmy także w nim kapłana w zjednoczeniu z Chrystusem, będzie się on składał w ofierze za nas w codziennym życiu i na jego szczycie w Eucharystii. Owszem będziemy go też prosić o modlitwę za naszych zmarłych, bliskich czy przyjaciół, ale każdego dnia jego krew w jedności z krwią Chrystusa będzie płynęła dla nas. Wreszcie, będzie on da nas pasterzem. To on odpowie przed Bogiem za nas, za to czym, jak i dla kogo żyjemy. Jednakże będzie on liczył na nas, że jak żona mężowi tak i my będziemy mu pomagać w odkrywaniu najlepszej drogi i powierzonej mu wspólnoty uczniów, "abyśmy szli i owoc przynosili, aby owoc nasz trwał". (Mt12, 1)
    Pamiętajmy o tym, że biskup i księża są dla nas darem Boga, a zarazem tymi, którzy wychodzą z ludu. Jeśli w naszych rodzinach wypracujemy we wszystkich naszych sercach postawę ciągłego szukania i uległości woli Bożej to tacy też będą nasi kapłani. Dlaczego Pan miałby dziś powołać wielu kapłanów z Polski, skoro tak często żyjemy po swojemu? Wówczas i nasi starsi wiedliby nas może nie złą, ale nie Bożą drogą. Wspomnijmy na słowa Pana: "Kto nie zbiera ze mną, rozprasza". (J15,1) Co Jezus zbiera? To co kryje się pod tym określeniem jest dla nas ważne, oznacza bowiem zbawianie nas od zła, smutku, złości, egoizmu, ciemności i śmierci. Zatem przyjmujmy naszych kapłanów, twórzmy nowa kulturę posłuszeństwa Bogu i w ten sposób z Jezusem ratujmy ten świat. (Ez 56,1) Tym wszystkim, którzy nie mają na to nadziei, niech Pan da nowe serce i nowego ducha. Zachęcam, aby wołać o to szczególnie we wspomnienie Matki Bożej z Góry Karmel, która 16 lipca, pod tym imieniem, rozdaje swoim dzieciom a sługom Chrystusa swoją szatę ważnej wierności Bogu (szkaplerz).


P ragnę świętości dla tysięcy dusz
Z Panem Bogiem - czerwiec 2013

      " Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca swego "
      (nawiązujący do Ewangelii akt strzelisty,
      używany m.in. w Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa)

W czerwcu tak chcemy wyrazić naszą wiarę w to, że i nas Jezus, nasz Pan, wzywa do świętości, którą słusznie intuicyjnie rozumiemy jako piękne życie, do którego sami z siebie nie jesteśmy zdolni. Wbrew opinii, nie jest gwarantem jej osiągnięcia wstąpienie do zakonu czy przyjęcie sakramentu święceń, ani nawet nie jest to dla osiągnięcia owego piękna charakteru i życia konieczne.
Możemy się o tym przekonać śledząc czerwcowy fragment polskiego kalendarza katolickiego. Wśród wielu wspomnianych świętych mamy też nie małą liczbę wiernych świeckich. Wśród nich są ci żyjący w dawnych czasach: Św. JADWIGA, królowa; św. JUSTYN, obrońca prawd wiary, męczennik; święci KAROL LWANGA i trzynastu towarzyszy, męczennicy; św. KLOTYLDA, matka pięciorga dzieci; św. WIT, męczennik; św. ALINA z Forest, męczennica, jej śmierć spowodowali rodzice na wieść o jej chrzcie św.; święci męczennicy GERWAZY I PROTAZY; św. TOMASZ More, męczennik; św. JAN CHRZCICIEL; święci męczennicy JAN I PAWEŁ; święci Pierwsi Męczennicy Świętego Kościoła Rzymskiego; św. WŁADYSŁAW, król, ojciec trzech córek.
Są wśród nich i tacy, którzy są nam historycznie bliżsi:
    FRANCISZEK STRYJAS (1882-1944), wzorowy ojciec rodziny. Gdy przedłużała się nieobecność księży, w większości aresztowanych, rozpoczął od 1942 r. potajemne nauczanie dzieci religii, by przygotować je do I Komunii. Aresztowany przez policję hitlerowską, osadzony w więzieniu w Kaliszu, gdzie po dziesięciu dniach tortur, 31 lipca 1944 r. zakończył życie.
    STANISŁAW STAROWIEYSKI (1895-1940), ojciec rodziny,utalentowany administrator, apostoł laikatu, prezes Akcji Katolickiej w diecezji lubelskiej. Aresztowany w kwietniu 1940 r. i osadzony w obozie koncentracyjnym w Dachau. Doprowadził tam do nawrócenia m.in. wojującego ateistę, Adama Sarbinowskiego. Zakończył życie w obozie w noc Zmartwychwstania Pańskiego, 13 kwietnia 1941 r. Współwięźniowie mówili o nim: "Był apostołem i w obozie. Iluż ludziom ułatwił spowiedź św. i był nie tylko ośrodkiem pomocy duchowej, ale też organizował pomoc materialną, wielkodusznie dzieląc się z bardziej potrzebującymi, nie bacząc, że go ktoś wykorzystuje" (ks. Dominik Maj).
    MARIANNA BIERNACKA (1888-1943). Bóg i Boże prawo były dla niej wartościami ponad wszelkie sprawy, włącznie z wolnością. W czasie akcji odwetowej ze strony Gestapo, spontanicznie ofiarowała swoje życie, w zamian za swoją brzemienną synową i życie dziecka, które miała wkrótce urodzić. Uprosiła dowódcę plutonu, by mogła zająć jej miejsce. Mariannę zabrano więc do więzienia, a później 13 lipca 1943 r. rozstrzelano w Naumowiczach k. Grodna. Czekając na egzekucję miała jedną prośbę: aby dostarczono jej różaniec.
    NATALIA TUŁASIEWICZ (1906-1945), nauczycielka z Poznania, żarliwa animatorka apostolatu świeckich. Swój program ujęła w dzienniku duchowym, gdzie m.in. pisała: "Moją misją jest pokazać światu, że droga do świętości przemierza także poprzez hałaśliwe rynki i ulice, a nie tylko w klasztorach czy w cichych rodzinach Pragnę świętości dla tysięcy dusz. I nie nastąpi to, naprawdę nie nastąpi, że do nieba pójdę sama. Tam chcę prowadzić po mojej śmierci szeregi tych, którzy umrą po mnie". W 1943 r. wyjechała dobrowolnie do Niemiec z transportami deportowanych na prace przymusowe młodych kobiet, by podtrzymywać pośród nich ducha wiary i miłości Ojczyzny. Została aresztowana, poddawana wyrafinowanym torturom i skazana na śmierć w obozie Ravensbrück. W Wielkim Tygodniu na obozowej pryczy resztkami sił głosiła więźniarkom konferencje o Męce Pańskiej i Zmartwychwstaniu. Została uśmiercona w komorze gazowej 31 marca 1945 r., w Wielką Sobotę, na krótko przed wyzwoleniem obozu.
    "POZNAŃSKA PIĄTKA", młodzieńcy związani z oratorium księży salezjanów w Poznaniu. Czesław Jóźwiak (1919-1942), Edward Kaźmierski (1919-1942), Franciszek Kęsy (1920-1942), Edward Klinik (1919-1942), Jarogniew Wojciechowski (1922-1942). Liderzy katolickich organizacji młodzieżowych aresztowani we wrześniu 1940 r. i osadzeni kolejno w Forcie VII i przy ul. Młyńskiej w Poznaniu, we Wronkach, Berlinie i więzieniu w Zwickau w Saksonii. W więzieniach poddawani szykanom, odmawiali różaniec i odprawiali nowenny przed ważnymi świętami kościelnymi. Ostrzegający ich więzień, gdy wspólnie modlili się w celi, na uwagę: "Czy wiecie, co was czeka?", usłyszał odpowiedź: "O tym, co nas czeka, wie tylko Bóg. Jemu ufamy. Cokolwiek się stanie, będzie to Jego wola". Zgilotynowani 24 sierpnia 1942 r. na dziedzińcu więzienia w Dreźnie.
    Bogu niech będą dzięki za nich. Przestańmy narzekać i zabierzmy się z większym zapałem do współpracy z Duchem Świętym nad wprowadzaniem ewangelicznego wezwania do świętej miłości w nasze życie, niezależnie od wieku i stanu, w którym żyjemy. Alleluja!


J esteśmy wyposażeni w tyle i tak potężnych środków
Z Panem Bogiem - maj 2013

    "Bóg, który daje cierpliwość i pociechę,
    niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa
    te same uczucia żywili do siebie
    i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca."

        (Rz 15, 5-6; fragment czytania z Obrzędu Sakramentu Małżeństwa)

Szkoda, że nie mogę teraz usłyszeć od was odpowiedzi na pytanie, z czym wam się kojarzy, jak rozumiecie tytuł tego artykułu. Skojarzenia bowiem odsłaniają nasz sposób myślenia i osobiście stosowaną hierarchię wartości. Tak czy inaczej chciałbym choć na chwilę zaproponować refleksję nad tym, co Duch Święty z pomocą świętych Pasterzy powiedział w ostatnich czasach o realizacji "świętości doskonałej" przez każdego z wiernych Chrystusowi, a szczególnie przez małżonków. Temat ten wybrałem do numeru majowego pisma "U Świętej Rodziny", gdyż w tym miesiącu wielu się zakochuje. Poza tym w naszej parafii kolejni narzeczeni odbierają nauki przedmałżeńskie i przeżywają swoje nawrócenie. Inni zaś spoglądając na siebie nawzajem wśród kwiatów ponownie wyznają sobie miłość i szukają czasu, by spędzić go ze sobą adorując Boże piękno i dziękując Mu za nie. A świętość to przecież pielęgnowanie Bożych darów, pomnażanie i dzielenie się nimi.
W najważniejszej wypowiedzi Ojców Soboru Watykańskiego II czytamy: "Wyposażeni w tyle i tak potężnych środków zbawienia, wszyscy wierni chrześcijanie jakiejkolwiek sytuacji życiowej oraz stanu powołani są przez Pana, każdy na właściwej sobie drodze, do świętości doskonałej, jak i sam Ojciec doskonały jest." (Konstytucja Dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium [LG], 11).
Jaka zatem jest droga bycia świętymi właściwa dla małżonków? "W tym domowym niejako Kościele rodzice za pomocą słowa i przykładu winni być dla dzieci swoich pierwszymi zwiastunami wiary i pielęgnować właściwe każdemu z nich powołanie, ze szczególną zaś troskliwością powołanie duchowne." (LG 11) Bł. Jan Paweł II dodał w Adhortacji o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym: "Kościół, świadomy tego, że małżeństwo i rodzina stanowią jedno z najcenniejszych dóbr ludzkości, pragnie nieść swoją naukę i zaofiarować pomoc tym, którzy znając wartości małżeństwa i rodziny, starają się pozostać im wierni; tym, którzy w niepewności i niepokoju poszukują prawdy; i tym, którzy niesłusznie napotykają na przeszkody w realizowaniu własnej wizji rodziny." (Familiaris Consortio, 1)
Rodzice powinni pielęgnować powołanie dziecka? Jakże to obca myśl dla tak wielu. Nie podlega dziś dyskusji fakt, że ojciec i matka powinni troszczy się o dziś i jutro dziecka od strony materialnej Wielu też uczy swoje dzieci oddawania czci Bogu. Ale kto pielęgnuje powołanie dziecka? Kto pomaga mu je odkryć na drodze osobistego spotkania z Bogiem i słuchania Go? Na pewno nie ci rodzice, którzy sami nie znają swojego powołania i często sami go nie realizują. Który tata lub mama potrafiliby prawidłowo choćby określić swoje powołanie jako małżonków lub w ogóle myślą o małżeństwie jako powołaniu?
Posłuchajmy o jednym z wymiarów ich misji. Jest to fragment z dekretu soborowego o posłannictwie świeckich: "Rodzina jako taka otrzymała od Boga posłannictwo, by stać się pierwszą i żywotną komórką społeczeństwa." (A oto jedyna droga do celu:) "Wypełni ona to posłannictwo, jeżeli przez wzajemną miłość swych członków i przez modlitwę wspólnie zanoszoną do Boga okaże się niejako domowym sanktuarium Kościoła; jeżeli cała rodzina włączy się w kult liturgiczny; jeżeli wreszcie rodzina świadczyć będzie czynne miłosierdzie i popierać sprawiedliwość oraz inne dobre uczynki, służąc wszystkim braciom znajdującym się w potrzebie. Spośród różnych rodzajów apostolstwa rodzinnego zasługują na wyszczególnienie następujące: adoptowanie opuszczonych dzieci, gościnne przyjmowanie przybyszów, pomoc w prowadzeniu szkół, służenie radą i pomocą materialną młodzieży, pomaganie narzeczonym, by lepiej przysposobili się do małżeństwa, udział w katechizacji, wspieranie małżonków i rodzin przeżywających trudności materialne lub moralne, zapewnienie starcom nie tylko niezbędnych środków do życia, ale także słusznego udziału w owocach postępu gospodarczego.
Zawsze i wszędzie, ale szczególnie w krajach, gdzie po raz pierwszy rzuca się ziarno Ewangelii lub w których Kościół stawia pierwsze kroki, albo znajduje się w groźnym niebezpieczeństwie, rodziny chrześcijańskie dają bezcenne świadectwo światu o Chrystusie, jeśli prowadzą życie całkowicie zgodne z Ewangelią i świecą przykładem małżeństwa chrześcijańskiego. Dla łatwiejszego osiągnięcia celów apostolstwa może okazać się rzeczą odpowiednią, aby rodziny zespalały się w jakieś związki." (AA 11)
Zapraszam i was do jednego z takich związków, do wspólnoty rodzin Ruchu Światło-Życie. Podsumowując powyższe rozważania możemy stwierdzić, że rodziny te coraz bardziej świadomie i z coraz większą łatwością idą codzienną drogą świętości, bo coraz umiejętniej korzystają z potężnych środków otrzymanych od Boga w Kościele. Czy tak jest? Zapytajcie ich lub przypatrzcie się im.


W ybierajmy życie i szczęście
Z Panem Bogiem - kwiecień 2013

    "Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę,
    a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie,
    która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta,
    a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach."

        (2 P 1, 19)

Trudno mi zrozumieć tych, którzy w dzisiejszym świecie funkcjonują bez codziennego kontaktu z Pismami Świętymi. Jak to możliwe, żeby nie ugrzęznąć pod ciężarem pytań bez odpowiedzi, z powodu trudu powrotów ze źle obranej drogi lub po wielu działaniach bez trwałych owoców? Człowiek ma w sobie dużo siły i uporu, ale ileż można wytrzymać. Za to nie dziwi mnie coraz większa sprzedaż środków dających uczucie uspokojenia oraz coraz większe korzystanie ze środków pomagających zmniejszyć chwilową świadomość.
Niestety jednak ten upór, który prowadzi do wewnętrznego chaosu i napięcia w człowieku przekłada się na atmosferę w naszych domach, środowiskach, miejscach pracy. Ci, którzy zarabiają na umożliwianiu ludziom rozrywki (jak sama nazwa wskazuje ona najczęściej nie przynosi efektu w postaci wewnętrznej spójności człowieka) prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych metod zapominania o codziennym napięciu. Niektóre z nich przypominają to, co kiedyś służyło jako sposób torturowania człowieka. Cel jest ten sam: pozbawić człowieka normalnego stanu spokojnej refleksji nad tym, co robi i w konsekwencji wolności wyboru, aby przestało mu zależeć na wypracowywaniu pożądanych przez sumienie postaw. Przecież współczesny człowiek już dawno uwierzył, że jakim jest, takim pozostanie, albo stanie się z wiekiem jeszcze gorszy, bardziej nerwowy, impulsywny, chaotyczny i niezadowolony z siebie i innych wokół niego.
Szatan się z tego cieszy, bo dzięki temu pośrednio uzyskuje swój cel. Otóż chce on udaremnić Boży plan wychowania nas na prawdziwe swoje dzieci, które będą jak On kochać się wzajemnie i emanować w każdej chwili pokojem i radością. Dzięki szumowi w naszych sercach i głowach chwila podczas Mszy św., kiedy kapłan wzywa nas do przekazywania sobie znaku pokoju, staje się powodem do szyderczego chichotu diabła, który zdaje się mówić Bogu: "przecież oni nawet w oczy sobie spokojnie popatrzyć nie potrafią, oni się nie znają i nie chcą się znać, są obojętni na siebie nawzajem".
Naprzeciw temu zjawisku wychodzi wciąż Bóg Ojciec proponując nam drogę życia i szczęścia, zamiast śmierci i nieszczęścia (por. Pwt 30, 15). Proponuje oczywiście nie konkretnej osobie ale wspólnotom ludzkim. Ale aby rozkwitło życie i owocowało szczęściem trzeba przyjąć konkretną trzeźwą postawę. Pan mówi: "Wybierajcie życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego" (Pwt 30, 19b-20a). Gdzież ten głos się rozchodzi? Odpowiada nam na to pytanie Św. Piotr, pierwszy papież słowami: "Mamy mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali" (2 P 1, 19a). Po chwili dodaje: "miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia" (2 P 1, 20).
Czytajmy zatem prorockie Pisma Święte, ale tylko we wspólnocie je interpretujmy, w kluczu nauki apostolskiej, którego strzeże kolegium biskupów z Ojcem Świętym Franciszkiem na czele. Życzę wszystkim smutnym, zalęknionym i niezadowolonym nowych narodzin z wody i z Ducha, obfitego pokoju i radości z przeżywanego szczęśliwego życia, które otrzymujemy w Kościele przez żywą więź z Panem i braćmi.


S pieszmy ku nadchodzącym świętom
Z Panem Bogiem - marzec 2013

    "LITURGIA, szczególnie eucharystyczna,
    jest uprzywilejowanym miejscem spotkania z Chrystusem w Duchu Świętym,
    znakiem objawiającym i urzeczywistniającym
    tajemnicę Kościoła - wspólnoty oraz źródłem i szczytem jego życia;
    dlatego chcę zawsze jak najpełniej w niej uczestniczyć,
    a moim zaszczytem i radością jest służba w zgromadzeniu liturgicznym
    według zaleceń soborowej odnowy liturgii."
        (Sługa Boży Ks. Franciszek Blachnicki,
        Drogowskazy Nowego Człowieka, fragment)

Skoro liturgia jest uprzywilejowanym miejscem spotkania z Chrystusem, a naszym zadaniem w Roku Wiary jest pogłębić osobistą więź z Jezusem, która stanowi o jakości naszej wiary, to spróbujmy zatrzymać się w naszej medytacji właśnie nad nią przez kolejne kilka chwil.
Często nie docenianą i nie dość uważnie słuchaną modlitwą podczas Mszy św. jest Kolekta. A przecież to właśnie te kilka zdań przeczytanych lub wyśpiewanych przez celebrującego Eucharystię towarzyszy Kościołowi i nadaje ton modlitwie wspólnoty Ludu Bożego przez cały dzień, także w jutrzni i nieszporach, a niekiedy nawet przez cały tydzień.
Żeby móc lepiej przeżywać dalszą część Wielkiego Postu, który niemalże wypełni w tym roku marzec, spróbujmy zestawić Kolekty niedziel tego ważnego okresu liturgicznego, a wyłoni nam się lista cudów łaski Bożej, na które w tym czasie pokuty staramy się otwierać. Oczywiście prośby poniższe kierujemy do Boga Ojca przez naszego Pana Jezusa Chrystusa.
I Niedziela Wielkiego Postu: abyśmy przez doroczne ćwiczenia wielkopostne postępowali w rozumieniu tajemnicy Chrystusa.
II Niedziela: ożywiaj naszą wiarę swoim słowem, abyśmy odzyskawszy czystość duszy, mogli się cieszyć oglądaniem Twojej chwały.
III Niedziela: przyjmij nasze pokorne przyznanie się do przewinień, które obciążają nasze sumienia, i podźwignij nas w swoim miłosierdziu.
IV Niedziela: aby lud chrześcijański z żywą wiarą i szczerym oddaniem śpieszył ku nadchodzącym świętom wielkanocnym.
V Niedziela: abyśmy gorliwie naśladowali miłość Twojego Syna, który oddał własne życie za zbawienie świata.
Niedziela Palmowa czyli Męki Pańskiej: daj nam pojąć naukę płynącą z Jego Męki i zasłużyć na udział w Jego zmartwychwstaniu.
Pamiętajmy też, że jak nas uczył bł. Jan Paweł II, każda łaska jest darem, ale i zadaniem. Ileż zatem pięknych zadań czeka nas po Uroczystości Zmartwychwstania Pana. Ruszajmy zatem na nowo do współpracy z Duchem Świętym w modlitwie i następującej po niej służbie rozdzielania braciom otrzymanych darów.


G łosić Królestwo Boże
Z Panem Bogiem - luty 2013

Krzyz

        "Jest pewien naród rozproszony i odłączony od narodów...,
        a prawa jego są inne niż każdego innego narodu."

        (Est 3, 8b)

Mam mocne pragnienie głoszenia Kościoła, czyli Królestwa Bożego. Nie wydaje mi się, abym był w tym szczególnie dobry. Jednakże wiem, że to potrzebne. Myślę, że już dość było i jest, a może i będzie dyskusji na temat Kościoła. Jedni twierdzą, że to przeżytek lub wroga rozwojowi człowieka instytucja przestępcza, inni twierdzą, że jest ważny i bronią go. Ja zaś zapytam wprost: po co bronić Kościoła? I przed kim? Przecież Kościół założył Jezus, "a bramy piekielne go nie przemogą". Jedynymi ludźmi, którzy zagrażają życiu Kościoła tu czy tam są sami jego członkowie, jeśli przestają go kochać. Dlatego przyłączam się nie do tych, którzy bronią Kościoła, ale do tych, którzy upominają się o możliwość uczestniczenia w jego życiu w naszej Ojczyźnie i w innych miejscach globu ziemskiego. Ale jeśli już wywalczymy w Polsce lub w innym kraju możliwość swobodnego wyznawania wiary, czy znajdzie się wielu takich, którzy będą chcieli pójść tą drogą? Jeśli będą wcześniej do tego przygotowani, to z pewnością tak. Ale tu potrzeba dojrzałości w wierze, której sprawdzianem są, posiadane lub nie, owoce łaski Ducha Świętego, ciągły kontakt z Jezusem, pełnienie na co dzień Jego woli. Zatem ważnym pozostaje pytanie, czy Boża wola jest?
Werset z Księgi Estery, który podałem wyżej (nota bene, Estera jest jedną ze wspaniałych "świętych kobiet, których pochwałę głosi Pismo Święte" - tymi słowami o naśladowanie ich przez mężatki modli się Kościół podczas obrzędu sakramentu małżeństwa), przekazuje nam krótki opis cech charakterystycznych Ludu Bożego, jaki dał królowi Aswerusowi, "który panował od Indii aż do Etiopii" (1, 1), wielki książę Haman (por. 3, 1). Cokolwiek w tym zdaniu jest prawdziwe, powinno być też udziałem Kościoła i naszych parafii dziś.
1.  naród rozproszony - nie chodzi o ucieczkę od wspólnych zebrać, ale o poczucie misji szerzenia Ewangelii, która wymaga dotarcia do każdego zakątka ziemi; wbrew pozorom w tym akurat bardzo pomaga prześladowanie, które wywołuje efekt migracji, jak choćby z Syrii dziś;
2.  naród odłączony od narodów - to właśnie znaczy w pierwszym rzędzie słowo "święty"; ale oczywiście nie po to "odłączony", aby dbać tylko o swoje dzieci, ale po to by nie ulegać złym wpływom, zachowując tożsamość jesteśmy darem dla świata;
3.  prawa jego są inne - tylko, czy my chcemy znać prawo Boże? A może sami w sobie decydujemy o tym, co dobre, a co złe;
4.  inne od każdego innego narodu - Kościół będzie zawsze różnił się przez swój styl życia od innych wspólnot, mamy być światłem świata, będąc widocznymi i rozpoznawalnymi;
Gdyby ktoś się zastanawiał, dlaczego właśnie taki temat artykułu wybrałem, to od razu daję odpowiedź, że chcę wszystkich zachęcić do dobrego, odważnego, ale i rozsądnego wyboru postanowienia na okres przygotowania do Uroczystości Zmartwychwstania. Niech to będzie takie ćwiczenie duchowe, które przybliży nas do właściwego rozumienia wyzwań jakie Pan stawia przed swoim Ludem i naszych codziennych zadań, które tworzą całokształt jego życia i misji we współczesnym świecie. Przypominam o lekturze Katechizmu Kościoła Katolickiego na czas Roku Wiary. Może w Wielkim Poście poczytamy o modlitwie? Obiecuję modlitwę.

Czego ci życzyć?
Z Panem Bogiem - styczeń 2013

        "Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się
        aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię."

        (1 Krl 17, 14)

Kiedy wzrasta nasza wiara, rośnie i liczba pytań, które stawiamy. Wiele też zwyczajów, które są naszym udziałem stają się jakby obce lub przynajmniej niespójne z naszym odnowionym światopoglądem. Tak działo się też w moim życiu ze zwyczajem składania życzeń. Niektórzy traktują tą czynność jakby była magicznym zaklinaniem boga czy losu, aby stało się tak, jak tego chcemy. Inni w ten sposób chcą wprawić słuchacza w świat iluzorycznych marzeń lub zwyczajnie poprawić nastrój lub okazać życzliwość. Oczywiście nie ma w tym nic złego, dopóki nie wierzymy w przeznaczenie, zwane niekiedy losem. Niemniej jednak, jak pogodzić tego typu obyczaj z Bożym Objawieniem? Przecież to Bóg wie najlepiej co dla mnie i drugiego człowieka jest dobre. Poza tym jako dzieci Boga, członkowie Jego rodziny, uczestniczący w życiu Jego domu, podejmujący codzienną odpowiedzialność za otrzymane od Niego pod zarząd dobra duchowe i materialne, chcemy pełnić Jego wolę.
Zatem cóż w zamian? Otóż każdy z nas, żyjących w komunii z Jezusem Chrystusem ma misję prorocką. Jeśli rzetelnie słuchamy słowa Bożego obecnego w nauczaniu apostolskiego Kościoła, rozważamy je i staramy się odnosić do życia naszych wspólnot, to Duch Święty nam podpowiada, udziela nam światła Bożego, abyśmy byli światłem dla tej ziemi. Czy zatem nie warto przygotować się do ustnego lub pisemnego pozdrowienia jubilata lub solenizanta przez modlitwę rozeznawania woli Bożej wobec niego, aby obdarzyć go trafnym dobrym słowem? Nie chodzi tu o dawanie komuś gotowych recept, ale pomoc w odczytywaniu znaków czasu, odkrywaniu osobistych i wspólnotowych talentów, a nawet dodawanie odwagi i ugruntowaniu właściwych postaw i postanowień. Jak cenna byłaby to z naszej strony posługa wobec bliskich i przyjaciół. Zyskiwaliby więcej pewności na drodze życia.
Innym jeszcze pytaniem jest, dlaczego my składamy sobie życzenie przy okazji urodzin Jezusa? Czy nie zasłania to samego pięknego zwyczaju łamania opłatka? Czynność łamania tak bliska każdemu z nas ma nawiązywać do tego, że jesteśmy gotowi dawać się drugiej osobie. Jezus jakby rodząc się na nowo w nas, to znaczy przyjmowany przez nas na nowo jako Pan i władca nasz, daje nam przykład i przynagla nas byśmy byli darem dla siebie nawzajem. Dlatego podajemy nasz opłatek do przełamania łącząc ten gest z wewnętrzną gotowością służby bratu i siostrze. To jakby nowe narodziny Kościoła, czyli wspólnoty służb i charyzmatów. Bierz i jedz... Pragnę służyć... Jestem z tobą... Chodźmy dalej drogą wyznaczoną przez Pana. Tą drogą szedł Eliasz i dzięki temu Bóg mógł się nim posłużyć. Nie życzył nikomu deszczu w czasie suszy ani nawet się o niego nie modlił. Nie narzekał też. Przyjmował wolę Boga, który zatroszczył się, by nie brakło mu tego, co konieczne.

PS
Proszę, przyjmijcie te kilka myśli, które i mnie przynaglają by być lepszym darem dla was. I oczywiście nawiązując do powyższego liczę, że podzielicie się ze mną dobrymi myślami, które Pan dał wam na przedłużonej modlitwie w Okresie Bożego Narodzenia, w którym dzięki zabiegom wcześniejszych pokoleń mamy kilka dni wolnych od pracy. Tylko pamiętajmy zawsze, że walczono o ten czas ze względu na chęć przedłużonej modlitwy i zawiązywanie mocniejszych więzów rodzinnych, też w ramach rodziny Bożej, którą coraz bardziej staje się Kościół. Niech Pan was błogosławi i strzeże, a męczennicy, których czcimy w tym czasie przynaglają do ofiarnego głoszenia Ewangelii.

Boże Narodzenie 2012
    "Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba."

Piszę do Was przygotowując się do rekolekcji dla członków Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, które w naszym ośrodku w Skarżycach odbędą się jak ufam od 28 grudnia do 1 stycznia 2013r. Bardzo się cieszę z waszej pomocy duchowej i materialnej dla naszego wspólnego dzieła remontu i rozbudowy Ośrodka Rekolekcyjnego pod wezwaniem Krzyża Świętego w Zawierciu - Skarżycach. Obecnie z trudem powoli następuje spłata zadłużenia. Równolegle podejmujemy prace związane z dokończeniem przebudowy części gospodarczej i kaplicy. Do pełnego zrealizowania planów brakuje jeszcze wielu koniecznych elementów tj. instalacji odgromowej, ocieplenia, odwodnienia i innych. W przyszłości również stoi przed nami wyzwanie dodania kilku pokojów mieszkalnych, aby np. dwanaście rodzin we własnych pokojach mogło przeżywać rekolekcje.
Dlatego zwracam się z wielką prośbą o pomoc i poszukiwanie kolejnych pomocników dla tego dzieła. Przypominam, że istnieje od kilku lat możliwość przekazywania 1 % podatku dochodowego na ten cel (pod warunkiem, że zrobimy to w określony sposób i powiadomimy o tym fakcie, aby było możliwe zidentyfikowanie wpłaty).
Wszystkim Wam kochani pragnę przekazać zapewnienie o ciągłej pamięci w modlitwie. Wierzę, że Pan nadal się będzie o Was troszczył i prowadził.
Jeśli ktoś z Was będzie chciał skorzystać z naszego domu, który znajduje się na terenie wspaniałej, czystej i cichej Jury, to proszę o sygnał, a wszystko przygotujemy.
Do tego co napisałem chcę jeszcze tylko dodać, że podziwiam Was za wytrwałość i za to, że choć tyle jest rąk wyciągniętych o pomoc, to jednak pamiętacie też o tych, którzy korzystają z naszego ośrodka, tj. o tych kilkuset młodych i starszych dzieciach Boga rocznie, które tu, przy Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Skarżyckiej odnawiają się duchowo i w ciszy nawracają się pod wpływem słuchania Jezusa. Jemu cały ten dom i otoczenie na służbę w te święta ponownie oddajemy. Kiedyś w tym domu miały schronienie zwierzęta domowe. Był kurnik, chlew i stodoła na paszę. Potem, niemal trzydzieści lat temu, Pan wybrał sobie go na miejsce przekazywania życia. Czy to czegoś nam nie przypomina, zwłaszcza w noc Bożego Narodzenia? Niech Bóg Was błogosławi. Do zobaczenia lub usłyszenia.

Pokój ludziom Bożego upodobania!

T e rekolekcje wymyślił już dawno
Z Panem Bogiem - grudzień 2012

    Tym razem w formie listu. Dobrze?

Droga Joasiu!
Piszę do ciebie w szczególnym dla mnie czasie. Brałem niedawno udział w rekolekcjach dla kapłanów. Tak naprawdę nie spodziewałem się przeżyć w tym czasie nic przełomowego. Oczywiście nie pojechałbym na nie, gdyby nie przekonanie, że tego chce Pan. Jednak powiedziałem nawet do pewnej osoby, że mam nijakie nastawienie. Ów słusznie odpowiedział, że takie podejście może nawet pomóc otworzyć się na działanie Pana. Bardzo się cieszę z tego, że dzięki Bogu przez te kilka dni nie musiałem gasić żadnego duchowego pożaru w sercu jednej z powierzonych mi osób. Mogłem zatrzymać się u stóp Pana i słuchać. A padło dużo słów. Codziennie było kilka konferencji po półtorej godziny, homilia półgodzinna podczas Mszy św., do tego słuchanie braci podczas dzielenia się życiem i wiarą, rozmowy z przyjaciółmi podczas posiłku o Kościele i Bogu, a na deser prowadzone rozważanie podczas wieczornych modlitw wspólnoty rekolekcyjnej. Okazało się, że miejsce (siedziba Wyższego Seminarium Duchownego) też nie było bez znaczenia. Pokój na odpoczynek i nocleg przydzielono mi o kilka metrów od miejsca, w którym kiedyś mieszkałem podczas formacji do kapłaństwa. W kościele seminaryjnym poczułem się jak w domu. Nie musiałem się rozglądać, szukać miejsca dla siebie. Wystarczyło uklęknąć i modlić się. To też pomogło mi przypominać sobie ową pierwotną miłość, o której pisał św. Jan w Apokalipsie. Treścią rekolekcji był tzw. kerygmat, czyli główne prawdy Jezusowej Dobrej Nowiny, którą głosi swoim Życiem pośród nas. Pan mówił do nas i potwierdzał naukę swojego apostoła - rekolekcjonisty "znakami, które jej towarzyszyły" (Mk 16, 20). Jednym słowem było to kolejne doświadczenie w moim życiu mocy Ducha w Żywym Kościele. Te rekolekcje zamyślił już Bóg w moim życiu przed laty. Dał mi o tym znać w ich trakcie. Życzę Ci, abyś w wyznaczonym przez Pana czasie doświadczyła tego co ja i wielu spośród 210 kapłanów uczestników rekolekcji. Tobie nie muszę oczywiście pisać, jak ważne było to odosobnienie. Ksiądz głoszący Jezusa też podkreślał potrzebę osobistej modlitwy pomiędzy wspólnymi spotkaniami.
Jestem bardzo wdzięczny Bogu za te kilka dni. Długo będę zbierał ich owoce. Dojrzewają we mnie postanowienia. Duchu Święty, pomóż mi, żebym był wierny wezwaniu Ojca, który na nowo ukazał mi swoją miłość i to, że wie o mnie wszystko, pragnie mojej wolności od lęku i wybrał mnie na proroka w Jezusie Chrystusie. To oczywiście dokonało się w sakramencie święceń, ale do wszystkiego się powoli dorasta. Trwa oczyszczenie mojego życia i pewnie nie skończy się w tym tygodniu i roku. Póki jestem w tym świecie chcę być Bożym darem dla Ciebie i innych Jego dzieci. Podpisuję się pod słowami św. Pawła z natchnionego przez Ducha Świętego listu do wspólnoty w Filippi:
"Pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przez mnie, przez moją ponowną obecność u was. Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja - czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka - mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom." (Flp 1, 25-28)
Czekam na twoją odpowiedź i liczę na rychłe spotkanie. Ponawiam też zaproszenie na rekolekcje dla studentów, które już wkrótce się odbędą w Pieninach, niemal u stóp Trzech Koron.

Z modlitwą i pamięcią.
Twój ksiądz.

Do Boga lepiej iść samotnie czy w tłumie?
Z Panem Bogiem - listopad 2012

Z pierwszego czytania mszalnego głoszonego w Uroczystość Wszystkich Świętych:

Ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć,
z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków,
stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy.
I głosem donośnym tak wołają:
"Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi".
A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt,
i na oblicze swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc:
"Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie,
i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!"
A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami:
"Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?"
I powiedziałem do niego: "Panie, ty wiesz".
I rzekł do mnie: "To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku,
i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka".

(Ap 7, 9-14)

Życzę każdemu, aby po pewnym czasie oczyszczenia serca mógł podobnie jak św. Jan ujrzeć piękno Kościoła i sens dziejów świata, w którym żyje. Bowiem "szczęśliwi czyści sercem, albowiem oni Boga zobaczą" (Mt 5, 8; tłumaczenie dosłowne). Wielu dziś nie widzi Boga koło siebie, w tym co ich spotyka, nawet w swojej rodzinie. Zatem nie są szczęśliwi. Nie dziwie się, że wielu z nich pragnąc radośnie przeżyć niedzielę idzie do wielkiego sklepu, gdzie jest ciepło, miło i przyjemnie. Cóż może być zachęcającego w zimnych murach Kościoła, jeśli nie widzę Boga?
Póki nie widzimy sami wszystkiego wyraźnie, pozwólmy, aby umiłowany uczeń Pana, św. Jan pomógł nam więcej zobaczyć.
"Ujrzałem wielki tłum".
My też kiedy patrzymy na Kościół najpierw widzimy dużą liczbę różniących się od siebie ludzi.
"Stojący przed tronem i przed Barankiem".
Szkoda, że dziś wielu członków Kościoła nie wie, że chwile spędzone przy ołtarzu powinny stać się centrum życia, bo jedyna droga do stania się naprawdę Kościołem.
"Odziani w białe szaty".
Nie wszyscy stajemy przy ołtarzu w albach, ale moglibyśmy zadbać o czystość duszy, nie tylko od święta.
"W ręku ich palmy".
Tak, bo wygranie walki o zachowanie łaski uświęcającej na co dzień to powód do chluby.
"Zbawienie Zasiadającemu na tronie i Barankowi".
Dlatego te palmy kładziemy przed Bogiem, który zwycięża w nas i przez nas.
"Kim są i skąd przybyli?"
Pan chce, abyśmy odkrywali tajemnicę Kościoła, aby to pytanie wracało w naszych myślach. Apostoł pisał: "Bardziej jeszcze, bracia, starajcie się umocnić wasze powołanie i wybór. To bowiem czyniąc nie upadniecie nigdy". (2 P 1, 10)
"Panie ty wiesz".
To Bóg odpowiada na pytanie, czym jest Kościół. On wskazuje cel jego przemiany.
"To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku".
Ucisk, który przeżywasz ma sens. Wychodzenie z grzechu boli, ale "jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam" (Rz 8, 31b)
"Opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka".
Nie czekaj aż będziesz gotowy (czysty i poukładany), żeby iść do spowiedzi, ale najpierw idź do sakramentu Pokuty (za grzechy) i Pojednania (z Bogiem i braćmi), żeby zanurzyć serce we Krwi Pana, który ma moc pokonać grzech w tobie, a potem w "tłumie opieczętowanych" uwielbiaj Boga życiem, nie spuszczając Go z oczu. Uwielbiaj Go uczestnicząc w modlitwie Kościoła, w jego dziełach miłości, nauczaniu, a nade wszystko sakramentach, w których Bóg stwarza nas na nowo. A gdy przychodzi pokusa, by odejść na bok, wołaj: Króluj na Chryste!

Jesteś wybrany
Z Panem Bogiem - październik 2012

Dni w październiku wyraźnie są coraz krótsze. Są to ostatnie tygodnie jasnych popołudniowych spacerów, zakupów, powrotów z pracy. Dla niektórych jest to czas wzmożonej modlitwy różańcowej. Tych szczególnie, ale też wszystkich innych zachęcam do ponownej lektury Listu Apostolskiego o Różańcu Świętym błogosławionego Jana Pawła II. Tam każdy z nas znajdzie dla siebie ożywcze tchnienie Ducha, który razem z nami woła do Pana naszego: przyjdź! I Jezus przychodzi, jest wszędzie tam, "gdzie dwóch albo trzech zebranych jest w imię" Jego.
W ostatnim czasie szczególnie bliską jest dla mnie trzecia tajemnica Światła, głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia. Jak każda tajemnica różańcowa, tak i ta odnosi się do nas na dwa sposoby.
Królestwo Boże, którego częścią jest Kościół na ziemi wymaga, aby je głosić. Niestety ci, którzy żyją według podpowiedzi ciała, czyli starają się być dobrymi dla wszystkich według tego, co im się wydaje być dobrym, nie widzą Królestwa Bożego. Dlatego często uważają, że jest to tylko idea dotycząca odległej przyszłości, przygotowana dla wybranych. I jest w tym dużo prawdy, bo rzeczywiście Boża społeczność, Święte Niebieskie Jeruzalem jest dla Bożych wybrańców. Lecz ten wybór dokonuje się, gdy wiarą odpowiadamy na Dobrą Nowinę o tym, że Bóg Ojciec chce, aby Jezus z Nazaretu, Słowo wcielone, został przyjęty przez nas jako Pan. Wówczas Bóg pieczętuje owo wybranie udzielając nam Ducha Świętego, który czyni nas dziećmi Boga. Rozpoczyna się Nowe Życie, które wzrasta w nas, gdy się nim dzielimy i głosimy je. Dochodzimy w tym momencie naszego rozważania do zasygnalizowanego już drugiego sposobu odniesienia omawianej przez nas tajemnicy różańcowej. Każdy z nas jest powołany by współtworzyć Królestwo Boga, ale i ciągle rozbudzać w sobie ogień wiary przez uważne słuchanie i rozważanie o nim.
Nieustanne dzieło nawrócenia, do którego wzywa nas Pan. Tylko nie kojarzmy nawrócenia jedynie z odrzuceniem tego, co złe, złych rzeczy, postaw czy zwyczajów. Nawrócenie jest i zawsze będzie dosłownie zmianą myślenia. Owszem na pierwszym etapie zmieniamy myślenie złe na dobre, ale potem dalej, z dobrego na lepsze, jak uczy nas św. Paweł: dla poznania tego, co lepsze, "aż dojdziemy do człowieka doskonałego".
Być może to rozważanie przypomniało ci powszechne powołanie do świętości. Jeśli tak, to jest to dobre skojarzenie i pożyteczne. Karol Kardynał Wojtyła pisał o tym 40 lat temu w książce "U podstaw odnowy - studium o realizacji Vaticanum II": "Powołani są wszyscy członkowie Ludu Bożego, a każdy z nich w sposób jedyny i niepowtarzalny".
Trzecia różańcowa tajemnica Światła jest wyjątkowa. Nie obejmuje bowiem jednego wydarzenia, ale jest swoistym określeniem postawy życiowej Jezusa i Jego uczniów, a zatem chyba ciebie też. Życzę wszystkim radości i pokoju z kontemplacji Oblicza Jezusa, który wzywa nas do nawrócenia i głosi nam Królestwo Ojca, którego jest Królem. On nie robi tego, dlatego że jesteśmy grzesznikami, ale dlatego, że nas kocha i "pragnie naszego piękna" (Ps 45).

Nie warto uciekać
Z Panem Bogiem - wrzesień 2012

Gdy zastanawiam się nad charakterem września przeżywanego w jedności ze wspólnotą Kościoła, przychodzą mi na pamięć święta i wspomnienia liturgiczne, które przywołują świętych wyraźnie ukrzyżowanych. Myślę o Maryi Bolesnej, św. Stanisławie Kostce, św. Ojcu Pio i innych. Pokazują nam wyraźnie jak ważnym i różnorodnym darem jest dźwiganie krzyża, czyli tego wszystkiego co nakłada na nas świat, dając nam w ten sposób swoistą odpowiedź na nasze pójście drogą pełnienia woli Pana. Maryja stojąc pod krzyżem, wierna Mesjaszowi przeżywa śmierć haniebną swojego jedynego Syna. Św. Stanisław Kostka jest ścigany przez rodzinę, która przecież zobowiązywała się podczas jego chrztu, że będzie podtrzymywać w jego życiu światło Chrystusa, które wzywa do miłości Boga przez dar z siebie samego. Św. Ojciec Pio jest w końcu wzorem proroczego, pokornego i pełnego ufności oczekiwania wobec braci ze wspólnoty Kościoła, aż przyjmą specyficzne charyzmaty, które Pana daje nam "w porę i nie w porę". Nie sposób wymienić wszystkich i choćby zarysować. Niech święci wymienieni, a także św. Wacław i inni pomagają nam samym podejmować swój krzyż i nieść go idąc za Jezusem.
Wśród wspomnianych liturgicznych wektorów wyróżnić należy święto, które staje się jakby zwornikiem wrześniowego życia w rytmie liturgii, czyli święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Zachęcam do uważnego przeżycia tego dnia i do uczestnictwa we Mszy św., a jeśli to możliwe to też do udziału w liturgii uświęcenia czasu (np. z pomocą brewiarza książkowego lub wirtualnego). Nade wszystko zachęcam do popatrzenia na nowo na swoje życie. Spróbuj wypisać sobie na kartkę lub do pamiętnika duchowego całokształt spraw, które funduje świat tobie, który wprowadzasz w życie Boże wezwania skierowane właśnie do ciebie. Jeśli tego nie potrafisz, to może wciąż jeszcze swoimi drogami próbujesz zrealizować Boże Królestwo? A może uciekasz w swojej świadomości od krzyża? Nie bój się. Warto zauważać krzyż i za niego dziękować, choć najważniejszą zawsze pozostanie łaska obecności Boga w tobie, który pełnisz Jego w trudzie wytrwałej przedłużonej modlitwy odszukujesz i pełnisz wolę Pana. "Będziemy w nim przebywać", obiecał nam Pan, mówiąc o Sobie i o Ojcu. Alleluja. Pan z nami, którzy "z drżeniem czcimy Jego słowo". Amen.

Przyrzekamy zdobywać cnoty
Z Panem Bogiem - sierpień 2012

Od czasów Wielkiej Nowenny przed 1000-leciem Chrztu Polski, kiedy to Sługa Boży Stefan kardynał Wyszyński Prymas Tysiąclecia pomagał Duchowi Świętemu odnowić wiarę w naszym narodzie minęło już pięć dekad. Dziewięcioletnią Nowennę rozpoczęło wygłoszenie na Jasnej Górze przy udziale około miliona wiernych "Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego".
Tekst ślubowania przygotował jak pamiętamy sam Ksiądz Prymas w ostatnim etapie przebywania w niewoli w Komańczy. Sługa Boży cierpiał bez wyroku sądu za to, że głosił prawdę Bożą. Cudem uniknął śmierci. Został nam dany przez Boga na trudne czasy, a jego modlitwa stała się naszym zobowiązaniem. Bóg wynagrodził nam ofiarę jego samego i wszystkich jemu podobnych. Polska zmaga się dziś z trudnym darem i zadaniem pielęgnowania daru wolności. Jednak mimo tylu wysiłków wielu naszych rodaków cierpi z powodu zniewoleń własnych lub członków swoich rodzin czy społeczności, w której żyją.
Pan sam pomaga nam wyjść z tego impasu. Posyła kolejnego wielkiego człowieka, który podejmuje dalej dzieło moralnej odnowy Polski. Oto kolejny z wielkich polskich księży XX wieku, niegdyś harcerz, żołnierz kampanii wrześniowej, więzień Oświęcimia, kontynuator działalności trzeźwościowej na Śląsku, więzień komunizmu, bohater narodowy, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, organizator duszpasterstwa Służby Liturgicznej po Soborze Watykańskim II, pionier odnowy charyzmatycznej polskiego Kościoła, współorganizator Synodu Archidiecezji Krakowskiej, założyciel Ruchu Światło-Życie, Sługa Boży ksiądz Franciszek Blachnicki organizuje wraz ze swoją wspólnotą Krucjatę Wyzwolenia Człowieka jako odpowiedź na pierwsze papieskie wezwanie papieża Polaka skierowane do narodu polskiego:
"Proszę abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu, co może umniejszać jego wkład do wspólnego skarbca ludzkości, narodów chrześcijańskich, Chrystusowego Kościoła." (Rzym, 23 października 1978 r.)
Ks. Franciszek wiedział, że w tym momencie dziejów największym zagrożeniem dla Polski są skutki planowego działania faszystów i komunistów, zmierzającego do rozpicia narodu. Polacy mieli stracić wolność, a także poczucie swojej tożsamości i siłę, której nie da się pokonać tradycyjnymi sposobami, takimi jak wojna. Powołana do życia Krucjata, zwana też Dziełem Niepokalanej Matki Kościoła służy już dziś kilku narodom, a w Polsce skupia serca już ponad 100 tysięcy uczniów Jezusa. I ty możesz się do nas przyłączyć. W naszej parafii Świętej Rodziny jest nas dopiero kilkanaście osób, a potrzeba około 300. Bowiem, aby obalić obyczaj przymusu picia potrzeba około 10 procent dorosłych z danej społeczności. Z czasem będzie to skutkowało również ogólną kulturą wolności. Dzieci nie będą się czuły przymuszone do inicjacji alkoholowej, nikotynowej czy narkotykowej, jak to dziś się często dzieje w naszej parafii. W rodzinach będzie mniej imieninowych tragedii, a może nawet dokona się odnowa miłości wzajemnej. Pojawią się nowe, dobre tematy rozmów i nadzieja w sercach w miejsce lęku i rozpaczy.
To sposób, w jaki możesz zrealizować w swoim życiu jeden ze ślubów jasnogórskich narodu: "Zwycięska Pani Jasnogórska!
Przyrzekamy stoczyć pod Twoim sztandarem
najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi.
Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności,
marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości.
Przyrzekamy zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności,
wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej.
Królowo Polski, przyrzekamy!"

Nawiedził i wyzwolił
Z Panem Bogiem - lipiec 2012

Myślę, że nikogo z nas już nie dziwi porównywanie modlitwy do oddechu. Konieczność spotkania z Bogiem jest oczywistością. Pozostaje zawsze aktualne pytanie o kształt, formę, sposób modlitwy. Często też pytamy zwyczajnie o to, jakich formuł modlitewnych używać. Spróbujmy zatem dotknąć tego zagadnienia. Zacznijmy od modlitwy porannej. Skąd się bierze potrzeba spotkania z Bogiem o tej porze? Kolejny powód, by wcześniej wstać z łóżka. Czy to konieczne? Jak wszystko w naszym życiu odnajduje swój ostateczny motyw i sens w miłości. Bóg nas kocha, czyli staje przed nami dając nam siebie. Tu ważne jest, abyśmy pamiętali, że jeśli daje nam się Wszechmogący, to nie jako ktoś kto będzie nam towarzyszył, będzie do naszej dyspozycji lub ktoś, kogo trzeba przekonać do pomocy nam w codziennych potrzebach. On daje się nam takim, jakim jest czyli jako Pan. Tak też uczy się patrzyć na Wszechwładcę ten, kto rano wraz z wszystkimi należącymi do Jezusa, u szczytu porannej modlitwy, wypowiada swoje serce przed Nim słowami i treścią Pieśni Zachariasza:
"Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
bo lud swój nawiedził i wyzwolił.
      I wzbudził dla nas moc zbawczą
      w domu swego sługi Dawida."
Owszem, w domu Dawida, czyli w Królestwie, którym dziś kieruje jego największy potomek Jezus Chrystus, Syn Boga, Bóg wzbudził "moc zbawczą". Prawa fizyki przypominają, że moc potrzebuje czasu, aby mogła przełożyć się na określoną pracę, która niesie za sobą dobro. Żyjemy w Kościele, w którym jest "moc zbawcza", ale nie wielu z nas uczy się ją wykorzystywać. Mało jest takich, którzy uczciwie poświęcają na to czas. Innym błędem powszechnym jest też to, że chcemy to czynić poza życiem tego Królestwa, a to jest nie możliwe. Słyszymy popularne powiedzenia: wierzę w Boga, ale nie wierzę w Kościół, w Księży, w aktualność Pisma Świętego, nadprzyrodzoną moc sakramentów; ja modlę się po swojemu itp... Zbawienie, ratunek od czegoś co nas przewyższa potrzebuje działania kogoś silniejszego, też jego metod. Taką pomoc daje nam Bóg,
"jak zapowiedział od dawna
przez usta swych świętych proroków,
      że nas wybawi od naszych nieprzyjaciół
      i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą;
że naszym ojcom okaże miłosierdzie
i wspomni na swe święte przymierze,
      na przysięgę, którą złożył
      ojcu naszemu Abrahamowi."
Ale cóż takiego ważnego obiecał Bóg Abrahamowi, najwierniejszemu z wiernych, naszemu Ojcu w wierze? Obiecał, że
"da nam, że z mocy nieprzyjaciół wyrwani,
służyć Mu będziemy bez trwogi,
      W pobożności i sprawiedliwości przed Nim
      po wszystkie dni nasze." (Łk 1, 68-75)
Pan obiecał Abrahamowi, że da to jego dzieciom, potomkom w wierze. Czy my też mamy takie pragnienie? Czy chcemy służyć Bogu, odkrywać i pełnić Jego wolę? Czy chcemy tzw. świętego spokoju, by móc spełniać swoje marzenia, czy też Bożą wolę?
To oczywiście nie koniec Pieśni Zachariasza, ojca Jana Chrzciciela. Jednakże to, co już przywołaliśmy rzuca mocne światło na naszą poranną modlitwę. To właśnie rano jest szczególne miejsce na poddawanie się działaniu "mocy zbawczej" w celu odkrycia Bożych zamiarów wobec nas i zadań, które Pan chce nam powierzyć lub zwykłego przypomnienia ich sobie. Ale na to potrzeba czasu. Nie szczędźmy go Bogu w tej rannej porze, nawet jeśli trzeba będzie w tym celu nieco wcześniej położyć się spać, lub darować sobie słuchanie rannych wiadomości.

Pan jest mocą
Z Panem Bogiem - czerwiec 2012

"Pan jest mocą swojego ludu,
Pieśnią moją jest Pan,
moja tarcza i moja moc.
On jest Mym Bogiem nie jestem sam."

(Pieśń międzynarodowej ekumenicznej Wspólnoty Taizé)

Słońce powoli wspina się po polskim niebie. Owoce dojrzewają. Liście rosną w siłę. Gdzieniegdzie jeszcze kwiaty zwiastują nadzieję. A co dzieje się w naszych sercach? Czy dobrze przeżyty Okres Wielkanocny przynosi moc światła Bożego na nasze codzienne trudy? Czy dojrzewają powoli owoce naszych cnót? Czy pojawiają się nowe dobre myśli na skutek odnowionego życia tajemnicą Paschy, zapowiadające przyszłe owoce dobrych dzieł? A może znów daliśmy się ponieść prądowi czasów zamiast płynąć do źródła żywej wody?
Zamiast się poddawać dawajmy się każdego dnia Jezusowi Panu i braciom. Już na początku czerwca we Mszy św. słyszeliśmy wskazanie św. Piotra: "Bądźcie więc roztropni i trzeźwi, abyście się mogli modlić. Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów [.] Jako dobrzy szafarze różnorakiej łaski Bożej służcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał." (1 P 4, 7-8.10) Jakże ważne jest, aby wypracować i pielęgnować cnotę roztropności. Ona, jak przed chwilą czytaliśmy, zakrywa grzechy, to znaczy niweluje powoli skutki błędnych wyborów w nas, bo kieruje nas i uzdalnia nas do właściwych decyzji z miłości. Miłość jest nakazem Pana też dlatego, że jest drogą do uleczenia sumień. Według Pierwszego z Dwunastu jesteśmy szafarzami łaski Bożej. Trzeba nam zatem odkrywać, jakie dobra złożył Bóg w nasze ręce, abyśmy je rozdzielali. Szafarz odpowiada przed Dawcą za swoją służbę tym, co do niego nie należy. Jak wielki to przywilej, że choć niczego nie możemy stworzyć, to jednak posiadamy wielkie dobra, które mamy przekazywać tym, dla których Bóg je zamierzył.
Panie, Ojcze nasz, obyśmy nie zaniedbali okazji do służby twoimi darami tym, których spotykamy. Kiedy na modlitwie rozważamy z pomocą pasterzy Kościoła słowa Twoje, udzielaj nam swojego pokoju i światła. Chcemy Twoje myśli wprowadzić w życie. Oczyszczaj nasze serca słowami Jezusa z ociężałości i egoizmu. Uczyń serca nasze według serca Twojego Syna, który jest cichy i pokorny sercem. Pokorny znaczy zgodny z prawdą. Razem z Nim wołamy: uświęć nas w prawdzie, Twoje słowo jest prawdą (por. J 17, 17).

Chrystus otworzył niebo dla wszystkich
Z Panem Bogiem - maj 2012

"Na świętej uczcie Baranka, * odziani w szaty zbawienia, przebywszy Morze Czerwone, * ku czci Chrystusa śpiewajmy." Nie zapominajmy, że tą ucztą jest wesele urządzone przez Boga Ojca po naszych zaślubinach z Jezusem, które są naszym powrotem do Bożego Domu na zawsze.

"Bo Jego Ciało nas karmi, * na krzyżu za nas wydane, a Jego krwią napojeni * żyjemy odtąd dla Boga." To On sprawia w nas cud miłości do Niego, sami na zawsze pozostalibyśmy egoistami.

"Gdy Noc Paschalna nadeszła, * mściciela miecz nas ominął i wtedy Pan nas wyzwolił * spod władzy księcia ciemności." Nie zapomnijmy o tym, kto tego dokonał. Sami na zawsze pozostalibyśmy w niewoli Diabła.

"Już Chrystus Paschą jest naszą * i szczerej prawdy zaczynem, niewinnym Bożym Barankiem, * co siebie złożył w ofierze." Jezus jest zaczynem. Czy wystarczy nam wytrwałości być doczekać wypieku? "Chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość" (List św. Pawła do Rzymian 5, 3). Dziękuję ci, Boże, za trudności, które dajesz.

"O jakże cenna ofiara, * przez którą piekło jest starte, a lud wychodzi z niewoli, * by pełnię życia odzyskać." Lud wychodzi. Czy widzę w swoim życiu stopniowe uwalnianie się od grzechu, a może nic się nie zmienia? Czy zatem na pewno idę przez życie razem z Kościołem?

"Już Chrystus grób swój porzucił, * zwycięski wraca z otchłani, a gdy uwięził szatana, * otworzył niebo dla wszystkich." Czy ja już porzuciłem swój grób, czyli to w czym tkwiłem będąc w ciemności grzechu? A może próbuję połączyć życie w grobie z Nowym Życiem?

"O stań się, Jezu, dla duszy * radością Paschy wieczystej i nas, wskrzeszonych Twą mocą, * do swego przyłącz orszaku." Tak, jeśli będę często z tobą, będę miał więcej radości i to trwałej radości.

"Niech Ciebie, Panie promienny, * powstały z martwych po męce, i Twego Ojca, i Ducha * wysławia rzesza zbawionych." Umacniaj nasze wspólnoty , abyśmy częściej gromadzili się, by Cię uwielbiać, nasz Umiłowany. Amen.

(cytaty są kolejnymi zwrotkami hymnu z nieszporów okresu wielkanocnego)

Getsemani czas
Z Panem Bogiem - kwiecień 2012

Getsemani, Ogrójec (dosłowne tłumaczenie: tłocznia oliwek; tradycyjne tłumaczenie: ogród oliwny) był świadkiem wielu godzin spędzonych na modlitwie przez Jezusa i Jego uczniów. Tam również, od dnia wjazdu do Jerozolimy na źrebięciu oślicy, pięć nocy, przebywali na modlitewnym czuwaniu. Potrzebowali tego bardzo, "jak zeschła ziemia spragniona wody" (Ps 63, 2). Ale my chyba nie potrzebujemy nocnych czuwań? Nikt z nas nie przygotowuje się na sąd, tortury, wyśmianie, zniesławienie i śmierć. Tak samo mogli myśleć uczniowie naszego Pana. Dlatego nie przykładali się do modlitwy. A jednak spotkała ich śmierć. Wszystko się zawaliło. Zabrakło wiary. Przyszła zdrada, strach, zwątpienie. Musieli wtedy wyglądać, jak chodzące po ziemi trupy. Ci sami, którzy kilka dni wcześniej wołali Hosanna. To zaś liturgiczne żydowskie i chrześcijańskie zawołanie przynoszące radość można by dosłownie przetłumaczyć na przykład tak: zbaw! ocal, w modlitwie błagam Cię! Tak często bywa, że Jezusa niemalże zaklinamy, szantażujemy Go i Jego Kościół, żeby się modlił, ratował, ale sami czasu na modlitwę nie szukamy dość wytrwale. Spróbujmy potraktować Wielki Tydzień, od Niedzieli Palmowej do samego wieczora zmartwychwstania, jako okazję do przyjęcia w tym jednym wymiarze stylu życia Jezusa. I jeszcze jedna myśl przychodzi. "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26, 41). Zobacz, jak dziwnie to brzmi. Moc ciała potrzebna, aby nie ulec pokusie. To jeszcze łatwo jest zrozumieć. Ale wzmocnieniem ciała miałaby być modlitwa? Nieznający mocy modlitwy pewnie powiedziałby inaczej: Idź spać, siądź z dobrą książką lub przed telewizorem, idź na spacer, pojedź w góry, na jezioro, bo ciało słabe. Idź, odreaguj, zagraj w piłkę, kup sobie ładną bluzkę. Idzie wiosna. A tu zupełnie inna myśl. Czuwaj i módl się, bo ciało słabe. Nie chodzi tu o słabość członków naszych, ale o myśli, świat pragnień, pożądań, tęsknot, woli, wyobraźni, marzeń, postrzeganie, zrozumienie sensu życia i zdarzeń. Ciało potrzebuje siły, której samo nie ma, nie da się w nim tej mocy jakby zmagazynować nawet przez najpiękniejsze święta. Wykorzystajmy kolejną w naszym życiu okazję do wejścia w świat modlitwy "w każdym czasie" (Łk 21, 36).To takie ludzkie, a jednak często nam obce. Panie, wołamy Hosanna, zbaw nas, Panie, prosimy się, Królu cierpiący, wzgardzony Nauczycielu modlitwy.

"Pracujmy nad sobą w wielkiej cierpliwości"
(antyfona z liturgicznej modlitwy popołudniowej).

Z radością i wielką nadzieją rozpocząłem tegoroczny Wielki Post. Ta nadzieja jest we mnie od kilku lat głębsza, odkąd nauczyłem się sięgać na początku tego okresu pokuty do wskazówek Ojca Świętego zawartych w jego Orędziu na dany Wielki Post. W tym roku Benedykt XVI wzywa mnie do refleksji nad miłością, zarówno osobistą jak i wspólnotową. Wpisuje się to harmonijnie w moje osobiste nawrócenie, które w tym roku przeżywam pod znakiem oczyszczenia życia z niepotrzebnych zajęć, by móc lepiej podjąć Boże wezwania. Cieszę się, że papież przynagla mnie jeszcze bardziej do dojrzałej, przemyślanej i pełnej troski o bliźniego. Wciąż aktualnym wezwaniem jest dla mnie również przypomnienie, że ważnym aktem miłosierdzia jest też upominanie grzeszników. Wszystkich zachęcam do sięgania po myśli Piotra naszych czasów. Może znajdziesz i Ty wśród nich, coś szczególnego dla siebie. Gdybyś nie miał dostępu do tekstu Orędzia Ojca Świętego na Wielki Post 2012 r. to powiedz, a chętnie Ci dam lub wskażę w internecie. Praca nad sobą nie jest łatwa, ale temu właśnie ma służyć łaska Wielkiego Postu. Nie przechodź obok niej. Mam też nadzieję, że niektórzy po przemyśleniu słów papieża odnowią lub podejmą osobiste zaangażowanie w życie parafii. Miłości wciąż jest za mało. Katedra jest zimna, ale się ogrzeje. A jakie będzie Twoje serce? Spróbuj zarazić się nadzieją na owoce Wielkiego Postu od niespełna 85. letniego Sługi Sług Bożych. Będę się modlił o "wielką cierpliwość" dla Ciebie w pracy nad sobą. "Wszyscy winni czuć potrzebę prześcigania się w miłości". (por. Rz 12, 10, Benedykt XVI, Orędzie na Wielki Post 2012)

"Nie wyście Mnie wybrali,

ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili..."
Rozpoczął się tzw. Okres Zwykły w ramach kalendarza liturgicznego. Jak mamy ten czas przeżywać? Powinien on być zwykły codzienną miłością i spełnianiem się. Wielu z nas może na wyżej przytoczone słowa Pana zareagować potrójną niechęcią. Po pierwsze, nie lubimy przeznaczenia, wolimy sami wybierać. Po drugie, wolimy raczej siedzieć niż iść, a jeśli już iść to nie cały czas, chcemy iść, aby gdzieś dotrzeć i usiąść. Po trzecie, dlaczego mamy komuś przynosić owoce naszego życia? Czy nie mamy prawa skorzystać z nich według naszego uznania?
A jednak w tych słowach Pana jest zawarta prawda. Nie możemy prawdy tych słów pominąć. Wybiórcze traktowanie Bożej mądrości nie będzie dobrym sposobem życia. To tak, jakby ktoś chciał jechać autobusem z kierowcą, który nie wszystkie znaki traktuje zobowiązująco. Czasem pojedzie na dużej prędkości w ostry zakręt. A na koniec powie, że on dziś pojedzie w inne miejsce niż zwykle, bo mu tamto już nie odpowiada.
Życzę spokojnej i cierpliwej pracy nad sobą, odkrywania swojego przeznaczenia, jako robotnika w winnicy Pańskiej, którego wielkim przywilejem jest oddana przez Pana do naszej dyspozycji wielka Boża moc Ducha, dzięki której mogę "iść bez znużenia i biec bez zmęczenia". Życzę też wielkiego olśnienia prawdą, którą sygnalizuje zakończenie rzeczonej maksymy Jezusa. Oto ona w całości: "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili i ABY OWOC WASZ TRWAŁ". Czyż to nie piękne?
I jeszcze przypominam na marginesie, że cała ta treść dotyczy konkretnej wspólnoty wchodzącej w skład wielkiego Królestwa Bożego i dlatego Jezus mówi w liczbie mnogiej o nas, a w liczbie pojedynczej o wspólnym dziele, którym jest "Nowa ziemia i nowe niebo", wspólne z Nim dzieło. Kiedy stał się człowiekiem, wziął za to dzieło współodpowiedzialność i mu przewodniczy.

Od pewnego czasu ruch w dziale Pytania jest mały. Czy należy zmienić jego formułę? Doradź, proszę.

Jezus powiedział

do św. Piotra o jego misji: Ja zadbam o twoją wiarę, a "Ty ze swej strony utwierdzaj swoich braci" (Łk 22, 32b). Od kilku lat wiele korzystam ze śledzenia posługi i nauczania Biskupów Rzymu. To istotny element jednej z czterech najważniejszych dziedzin z codziennego życia Kościoła i poszczególnych Jego członków. Zachęcam, abyś przekonał się o tym korzystając choćby z polskiej zakładki strony Radia Watykańskiego. Oto odnośnik do reportażu z pięknego spotkania Ojca Świętego z więźniami.
Warto przeczytać. Zachęcam. Już teraz przypominam także o tym, że przemówienie przed błogosławieństem "miastu i światu" w dzień Uroczystości Bożego Narodzenia będzie też do nas. Trwajmy jeszcze te kilka dni zasłuchani w adwentowym wyciszeniu. Słuchajmy Pana.

List

Dołączam list pewnej osoby, która zgłosiła się na rekolekcje, które odbędą się w lutym przyszłego roku:
"Szczęść Boże, sprawdzając propozycje rekolekcyjne w częstochowskiej Oazie natrafiłem na informację o rekolekcjach dla zmęczonych, a później na ...
    Więcej w Rekolekcje.

Wigilia Niepokalanego Poczęcia 2011 r.

Poczęli życie... Do tej chwili rodzice Maryi wykonali nad swoją miłością piękną pracę, na którą potrzebowali dużo czasu. Dlatego Pan cierpliwy do granic dał im łaskę rodzicielstwa dopiero pod wieczór życia. Dzięki temu byli lepiej gotowi niż ich rodzice, gdy ich życie poczynali. Nad jaką miłością pracowali? Niepotrzebne jest to pytanie, bo tylko jedna jest umiejętność miłowania. Aby ją posiąść trzeba długie lata a niekiedy pokolenia żyć z Bogiem. Na drodze pełnienia Jego woli Duch Święty, jak żywa woda potoku ciosa kamienie, tak On kształtuje myślenie, obyczaj i wrażliwość serca.

Bądź uwielbiony, Ojcze, który wejrzałeś na "uniżenie" rodziny Maryi i jej cnotę miłości. Pomóż nam, abyśmy nie zatrzymali się na zachwycie, ale zapal nasze serca do naśladowania rodziców Maryi i Jej samej w ich pilnej nauce w Twojej szkole miłości. Ty nas zwołałeś do siebie, jesteśmy Twoi, a to nas zobowiązuje do ufności.

Niedziela Świętej Rodziny - 26.12.2010

Rośnie liczba ludzi, którzy nie mają nadziei na pokój rodzinny. Ostatnio w jednej z klas maturalnych, pewna uczennica stwierdziła, że w jej domu, który jest znany jako katolicki o religijności ponad przeciętnej, nie ma szans nawet na zwykły spokój podczas świąt. Jako powód podała fakt, że za długo rodzina będzie razem. Bóg chce nas przekonać, że istnieje droga naprawy stosunków rodzinnych. Nie starajmy się na siłę zmienić wszystkiego naraz. Przyjmijmy się w czasie świąt takimi, jakimi jesteśmy. Wspólnie ruszajmy jednak przed tron Ojca w niebie po wskazówki, jak św. Józef idźmy w drogę, którą wskaże. On dziś na naszych oczach, z nadzieją Bożej pomocy, trzy razy rusza w drogę, pełen ufności.

W dzisiejszej liturgii na pierwszy plan wysuwa się modlitwa, prośba o naśladowanie w naszych rodzinach cnót Najświętszej Rodziny, Józefa, Maryi i Jezusa. W czasach, w których Bóg pozwala nam żyć, formowanie cnót jest wbrew pozorom popularne. Dążą do ich wypracowania zwłaszcza ci, którzy chcą w swoim życiu osiągnąć jak najwięcej. Niekiedy nawet na skutek wewnętrznego nieporządku cnoty stają się wadami. Na przykład pracowity może stać się pracoholikiem. Praca staje się dla niego "wszystkim". Dokładny staje się pedantem; zasłuchany - milczkiem. Troszczący się o bliskich - zaborczym.

Dziś jednak trzeba, abyśmy przyjrzeli się pokrótce szczególnym cnotom Najświętszej Rodziny, abyśmy wiedzieli o co tak naprawdę się modlimy i jak pomóc Ojcu, Bogu, dobrze nas ukształtować. Bowiem, czy mamy do czynienia z cnotami, których chcemy dla siebie, dla drugich czy dla Boga, zawsze potrzeba ćwiczeń, żeby je najzwyczajniej wypracować.

Teksty Liturgii Słowa pokazuje nam dziś dwadzieścia kilka szczegółowych cnót. Skutecznym motywem ich zdobywania jest miłość Ojca do nas i powołanie do bycia podobnym do Niego. Każde dziecko chce być podobne do taty, jeśli ten go nie rozdrażnił swoim postępowaniem. Niestety z tego powodu często, jak uczy apostoł, dzieci tracą ducha, urywa się kontakt między pokoleniami, powstaje niezrozumienie, mimo łez i modlitw mam.

Nie ma konieczności ani możliwości, żeby rozważać szczegółowo wszystkie cnoty świętej rodziny. Niech w naszych sercach rozwija się jednak pragnienie ich wszystkich: panowanie w sercach pokoju Chrystusowego; cześć dla rodziców; posłuszeństwo Bogu, które daje spokój serca matczynego; miłosierdzie względem ojca, brak pogardy, szczególnie względem tego, który się zagubił; bojaźń wobec Boga, podążanie Jego drogami, posłuszeństwo Bożym natchnieniom, wyczulenie na nie; dbałość ojca i małżonkę i dzieci jak o najważniejsze skarby, które nadają sens codziennej pracy; przyglądanie się i uczestniczenie czynne przez cały czas życiu Kościoła, Nowego Jeruzalem; serdeczne miłosierdzie, dobroć i pokora, cichość, cierpliwość, znoszenie drugich, wybaczanie, miłość jako więź doskonałości; trwanie na modlitwie przez psalmy, pieśni, hymny, czyli codzienną modlitwę Kościoła, aby w ten sposób samych siebie w sercach nauczać; czynić wszystko słowem i czynem w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu; poddanie żon mężom jak Panu; miłować żon przez mężów, nie bycie dla nich przykrym; posłuszeństwo dzieci rodzicom, ze względu na wolę Bożą.

Mamy wielki program pracy nad sobą. Pamiętajmy, że to Bóg może w nas stworzyć serce nowe, czyste, piękne, abyśmy nie powtarzali dawnych błędów, aby wady odchodziły w niepamięć.

Moim szczególnym doświadczeniem ostatnich miesięcy jest zachwyt nad szczególnym wpływem na życie rodzinne jednej ze cnót, które wymieniliśmy, o której słyszeliśmy dziś od Apostoła Narodów. Rzeczywiście, nauczanie samych siebie przez modlitwę psalmami, hymnami i pieśniami ma wielką skuteczność, oczywiście o ile czynimy to w imię Jezusa, a nie z egocentrycznego pragnienie zadowalanie siebie, Boga, czy choćby małżonka lub rodziców.

Ruszajmy zatem do ołtarza, by przyjąć Boże uzdrowienia dla naszych rodzin, serc matczynych, ojcowskich i dziecięcych Oby było coraz więcej świętych rodzin, w których panuje pokój Chrystusowy, gdzie podstawowym elementem garderoby, w który ubierają się wszyscy była "miłość, która jest więzią doskonałości". Miejmy wielką nadzieję w Ojcu, który nas prowadzi.

Na skrzyżowaniach z Drogą Krzyżową.
Przed chwilą wróciłem z cotygodniowego nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Staram się w nim uczestniczyć co tydzień. Prowadzą kolejno członkowie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka z parafii św. Rocha w Radomsku, w której posługuję. Grzeję nogi. Dziś zdecydowałem się założyć po raz pierwszy zimowe buty. Jestem Panu bardzo wdzięczny za tą modlitwę, w której regularnie krzyżują się moje drogi i Jego Droga. Na szczęście dla mnie, nie ma tłumów na naszych nabożeństwach. Przygotowywane przez nas rozważania odsłaniają kulisy naszych osobistych zmagań duchowych. Intencją wspólną za każdym razem jest wypraszanie owoców Dzieła Niepokalanej. Było to już drugie w tym tygodniu nasze spotkanie.
We wtorek w większym gronie, razem z młodymi aktorami-amatorami z różnych parafii Radomska i okolic odprawiliśmy poszerzoną Agapę - święto bł. Jerzego Popiełuszki. Jezus mówił, że szczęśliwi prześladowani, którzy wprowadzają pokój. Jerzy był prześladowany, a my dzięki niemu mogliśmy radować się z nim pokojem wiecznym. Rozpoczęliśmy z parafianami nabożeństwem różańcowym. Potem była mocno przedłużona (jak na to miejsce) Msza św. z obszernymi komentarzami w formie recytacji młodych aktorów. Jedna z uczestniczek powiedziała: Gdyby każda Msza św. była taka, to... Nie skończyła, bo chyba zabrakło jej wiary w to, że tak rzeczywiście być może. A dla mnie było to spełnieniem marzenia, że w mieście gdzie służę, ktoś spotka Pana w pięknie i wyrazistości Eucharystii. Wielki jest Pan. Po Mszy św. obejrzeliśmy w zadumie film dokumentalny o ks. Jerzym, który dobrze ukazał tło epoki kłamstwa i poniżania człowieka, w której przyszło żyć naszemu patronowi. Ku mojemu zdziwieniu prawie wszyscy, którzy dotrwali do tego momentu, udali się na ostatnią odsłonę agapy przy stole z ciastem i herbatą. Padały słowa refleksji, żartów. Mogliśmy się choć trochę wzajem poznać. Opiekun aktorów zapytał: A co to za wspólnota była też tu z nami? Cieszę się z tego pytania, gdyż dotyczyło członków Krucjaty. Choć nie jest ona jakimś odrębnym ruchem, to jednak dobrze, gdy widać w nas jedność. To o nią myślę chodziło św. Pawłowi, kiedy pisał w Liście do Filipian, abyśmy mieli jedno serce i jednego Ducha. Oby więcej takich uroczystości, tu i tam. Jedną z herbat, którą piliśmy nazwano Duch puszczy. Chyba pasowała do nas, bo czyż w sercu Krucjaty i ks. Jerzego nie ma ducha pustelnika Jana zwanego Chrzcicielem, którego serce ukształtował Pan podczas pustynnej ascezy na puszczy?
Aktorzy zapraszają mnie na rewizytę. Drogi Krzyżowe dalej się będą krzyżowały, a ja czekam na wielkie owoce małych wysiłków małych Sług Bożych. Nadzieja zawieść nie może. Dzielę się tymi wspominkami z bliska, bo to Boże dobro, jakby z niczego. Mam nadzieję, że bł. Jerzy, kapłan męczennik doczeka się miejsca w naszym życiu. Zachęcam do spojrzenia na jego homilie. Mam wrażenie, że On i nasz Ojciec Franciszek są z podobnej gliny. Glina prześladowanych obrońców godności człowieka.
[ w piątek, 22 października 2010 ]

XXIX NIEDZIELA ZWYKŁA, 17 października 2010.
Pan jest cieniem, nie porazi cię słońce (por. Ps 121, 5-6)
W ubiegłym tygodniu stawaliśmy przed Panem, aby prosić Go o gorliwość w spełnianiu dobrych uczynków. Współcześnie bycie dobrym katolikiem kojarzy się dla wielu ze wspomnianą praktyką uczynków. Szkoda tylko, że często zapominamy, że Jezus zachęca nas do nich, jako do aktów wdzięczności, a nie sposobu na zdobycie Bożej przychylności. A może Jezus się myli, może nie wystarczy wiara, jak kiedyś w przypadku trędowatego z Ewangelii. Może nie zasługujemy dziś na Bożą miłość. Czy jednak Bóg w ogóle jeszcze o nas pamięta? A może na skutek tak wielu grzechów Polaków te kataklizmy, niewyjaśnione tragedie, dramatyczne skutki uległości pokusom sięgania po środki psychoaktywne, wypadki drogowe?
Nie bójmy się, Jezus mówi prawdę. Wystarczy wiara, ale taka jakiej On uczy. Dajmy Mu się poprowadzić. Dziś w liturgii wołamy słowami Psalmu 121: Pan jest cieniem... nie porazi cię słońce. Dobrym czynem na nic nie zasłużę. To dzięki Niemu mogę żyć dobrze, zostawić coś dobrego po sobie. On kocha nas nieustannie i nie trzeba Go prosić o miłość, jakby był do tego nieskory. To nie Bóg potrzebuje zmiany nastawienia do nas. Wręcz przeciwnie, dziś Nauczyciel zachęca nas, żebyśmy wołali do Ojca o cud przemiany naszych serc, aby były stałe, aby nasza wola była zawsze Jemu oddana. Tak odczytujemy dziś sens jednego z przykazań Jezusa, które mówi, że zawsze powinniśmy się modlić i nie ustawać. Bo przecież nie chodzi tu o zagadywanie Go masą formuł modlitewnych, klęczenie cały dzień, ale o wypełnianie Jego woli, pełne oddanie. Nie bójmy się, ciągła służba Bogu nie wyniszczy nas. Uwierzmy w to, że On jest cieniem nad nami. Nie musimy się chować w najgorętszą porę dnia, aby czekać na dogodną chwilę.
Przykładem ciągłego pełnienia woli Bożej jest dla nas dziś św. Tymoteusz, który życia Bożego uczył się od św. Pawła. Apostoł narodów dosłownie zaklina swojego wychowanka, aby wykonywał swoje zadania nie zwracając uwagę na to, czy nastała już pora, czy jeszcze nie.
Ciągle, w każdym momencie Jezus Chrystus stoi na górze i jak Mojżesz wznosi swe ręce nad nami wzywając dla nas błogosławieństwa Ojca. My, jak Żydzi z Amalekitami, walczymy z wiecznym przeciwnikiem Bożych planów, aby torować sobie drogę do Ziemi Obiecanej.
Piękny jest ten obraz biblijny. Piękna jest też postawa świętych Pawła i Tymoteusza. Jednak pytanie Jezusa jest wciąż aktualne: Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? Czy znajdą się tacy, którzy dniem i nocą będą wołać do Niego? Czy ty jesteś gotów dziś na nowo rozpocząć w swoim życiu wołanie do Niego? Czy będziesz wołał swoim stylem życia? Czy jesteś gotowy na służbę?
Dobrze, mam służyć. Ale co mam robić? Jak wołać swoim życiem? Potrzebujemy szczególnej mądrości, wciąż świeżej i aktualnej. Św. Paweł przypomina nam jej źródło dziś. Od dzieciństwa znasz Pisma Święte, które mogą Cię nauczyć mądrości prowadzącej do zwycięstwa, które wiedzie przez wiarę w Jezusa. Pismo św. może nauczyć cię służyć przy boku Jezusa. On jest nie tylko twoim Mojżeszem, który na krzyżu i w Eucharystii woła o błogosławieństwo dla nas, do którego zanosisz różne swoje intencje. On jest też naszym Jozuem, który prowadzi nas do zwycięstwa. Tak, ciebie i mnie.
Czy jest jeszcze na świecie ktoś, kto wierzy w pełny tryumf dobra? Ja wierzę. Pomoc moja od Pana... Nie zdrzemnie się ani nie zaśnie... Czuwa... Strzeże... ochroni... teraz i po wszystkie czasy. On uzdolni mnie do każdego dobrego czynu.
Włączmy się z wiarą w głos całej wspólnoty Królestwa Bożego, które woła dziś o stałość w służbie Bogu i o cud oczyszczenia serca, abyśmy chcieli służyć szczerze, z pełnym przekonaniem i nieustannie.

Czas wakacji.
U wielu ludzi, zwłaszcza tych, którzy wychowywali lub wychowują dzieci, lipiec i sierpień kojarzy się z czasem odpoczynku. Z pewnością to dobre skojarzenie. Zapraszam do wybrania wersji twórczej regenerowania sił. Dla mnie od 21 lat sposobem i przestrzenią "od-poczynania" jest tzw. oaza rekolekcyjna. Ten rodzaj ćwiczenia duchowego (uwaga! ćwiczenie duchowe obejmuje całego człowieka, ma cel duchowy, to znaczy od Ducha), którego historia ma już ponad 50 lat w dzisiejszych czasach nie należy do powszechnych, ale jest skuteczny. O jaki skutek chodzi Duchowi Świętemu. Uważam, że ma On na uwadze przede wszystkim nasze piękno, którego postacią jest nasza braterska miłość. Wszystkich, którzy pragną odnowy naszego życia społecznego zapraszam na oazę. Tak czy inaczej, proszę zadbajcie o twórczy odpoczynek. Inwestujmy w to, "czego mól i rdza nie niszczą".

Zachęcam ponadto do wyboru lektury na czas najbliższych dłuższych dni. Ponawiam prośbę o świadectwa lub ewentualne sugestie dotyczące mojej propozycji planu dnia. Oczywiście pewne jego elementy tj. jutrznia czy nieszpory na dłuższą metę są zadaniem dla każdego z nas. Przestrzegam przed zbyt długim odkładaniem tej modlitwy w perspektywie swojego życia i konkretnego dnia. Można by nazwać nieszpory modlitwą w sile wieku/dnia. Ostatnio w nauczaniu Kościoła powraca idea wspólnej modlitwy nieszporami we wspólnotach parafialnych lub innych. Ja też staram się jak najczęściej nie modlić się tą godziną liturgiczną sam. Zachęcam do tego z całego serca. Trud związany z wpowadzeniem w życie tej praktyki możesz ofiarować np. w intencji Ojczyzny.

Z radością wypatruję owoców beatyfikacji ks. Jerzego i proponuję, abyś korzystając z tego czasu łaski przeczytał na modlitwie jedną z jego homilii, których nie brakuje również w internecie.

Proszę o pomoc pokutną i finansową w remoncie Ośrodka Rekolekcyjnego w Skarżycach. Módlny się też, żeby to dzieło służyło wiernie i bezpiecznie dla tych, którzy pragną wolności i pełnej radości.

Rok kapłaństwa.
W tym roku szczególnie zachęcam do weryfikacji swojego odniesienia do biskupów i prezbiterów w swoim życiu. Najlepiej byłoby przeczytać i zrozumieć dekrety SoboruWatykańskiego II o życiu i posłudze biskupów i kapłanów. Te dwa dokumenty nie są długie, a z pewnością otworzą oczy. Oczywiście jeśli ktoś nie przyswoił sobie do tej chwili Konstytucji Dogmatycznej o Kościele, to radziłbym od tego zacząć i może nawet poprzestać. Drugą ważną sprawą około tematu roku jest potrzeba zmierzenia się z prawdą o swoim udziale w kapłaństwie (zakładam, że masz udział w Chrzcie Chrystusa Jezusa). Zapraszam do dyskusji na temat tego, czy można być "kapłanem Boga Żywego" w każdej profesji i sytuacji życiowej. Bądź pozdrowiony!

Wszystkich członków i kandydatów Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, którzy pragną podjąć jakieś zadania, choćby najmniejsze, w ramach wielkiej Krucjaty "Dzieła Niepokalanej" ku odnowie moralnej Polski, zapraszam z serca do współposługiwania w tym dziele. Czas bliski. Niepokalana zwycięża. Przyłącz się.

Proszę też o modlitwę za mnie, abym szafował roztropnie łaskami Pana.
Nie lękajcie się. Niepokalana zwycięża.

Wielką radością i źródłem pokoju jest dla mnie zakończony już Zwyczajny Synod Biskupów w Rzymie. Tematem przewodnim obrad było "Pismo św. w życiu i misji Kościoła". Biskupi dzielili się Życiem w swoich diecezjach i przedstawiali propozycje. Ks. Bp Gądecki z Poznania proponował np., aby II czytanie na Mszy św. było po Ewangelii (zgodność tematyczna; Listy Apostolskie to echo Ewangelii w Życiu Kościoła itp.). Przyznaję, że to rzeczywiście jest ciekawa myśl. Taka kolejność ułatwiałaby percepcję. Zresztą jest już takowa w Liturgii Wigilii Paschalnej. Tak czy owak, cieszę się z tej myśli, ponieważ w ostatnim czasie miałem przynaglenia poparte rozeznaniem, aby właśnie w takiej kolejności aktualizować Boże Słowo podczas Homilii. Niech Duch prowadzi naszych pasterzy.

List moderatora do członków Krucjaty Wyzwolenia Człowieka Archidiecezji Częstochowskiej

Oaza Rekolekcyjna Diakonii Wyzwolenia dla kapłanów

Jeśli chcesz, to przyjmij ten świąteczny dar. ...

Statut Katolickiego Stowarzyszenia Ogród Niepokalanej

Czym żyję?

XII Stacja Drogi Krzyżowej

XXIX Niedziela Okresu Zwykłego A

XXVII Niedziela Okresu Zwykłego

Na uroczystość Wszystkich Świętych

Aktualności z Ośrodka Rekolekcyjnego w Skarżycach